"To nie jest awaria, która mogłaby w istotny sposób zakłócić całą budowę" - mówił o katastrofie na budowie drugiej linii metra wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz. Po osunięciu się ziemi trzeba było ewakuować mieszkańców okolicznych bloków, którzy nie mogli wrócić na noc do swoich mieszkań. Eksperci podejrzewają, że wypadek spowodował ludzki błąd. Wiceprezydent jest innego zdania.
W rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim wiceprezydent Warszawy przekonywał, że osunięcie ziemi w centrum stolicy nie wpłynie na opóźnienie budowy drugiej linii metra. Prace na wszystkich innych stacjach przebiegają normalnie, normalnie są drążone tunele. Oczywiście to nie przyśpiesza, ale też nie jest jakimś istotnym utrudnieniem, które może wpłynąć na termin oddania drugiej linii metra - mówił. Stwierdził również, że w tym wypadku trudno mówić o czyimś błędzie. Osuwisko powstało nie w tym miejscu, w którym były wykonywane prace, ale obok. Powstało między budynkiem a ścianą szczelinową głęboką na 30 metrów i szeroką na metr. Prace były wykonywane za tą ścianą - tłumaczył.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Mirosław Rutkowski z Państwowego Instytutu Geologicznego również nie podziela przekonania wiceprezydenta stolicy o tym, że na budowie działano bez zarzutu. To jest paskudnie banalna awaria - powiedział. To się zdarza bardzo często. Słyszymy o tym, że operator koparki naruszył jakiś przewód i są wycieki gazu - dodał. Podkreślił, że cała sprawa nie ma nic wspólnego z geologią i jest najprawdopodobniej efektem czyjegoś błędu. Katastrofa na budowie metra wywołała poważne problemy komunikacyjne w Warszawie. Trzeba było wstrzymać ruch samochodów na Marszałkowskiej - jednej z głównych ulic miasta. Po kilku godzinach częściowo udało się go przywrócić - już wczesnym piątkowym popołudniem samochody mogły jechać w kierunku Mokotowa. Ruch w stronę Żoliborza przywrócono kilka minut po godz. 16.
Osuwająca się ziemia uszkodziła tory tramwajowe. Dlatego na jezdni Marszałkowskiej w kierunku północnym ułożono nową instalację.
Ruch w okolicach miejsca, gdzie doszło do awarii, wróci do normy dopiero w poniedziałek.
400 metrów sześciennych ziemi osunęło się niedaleko dwóch bloków w pobliżu Świętokrzyskiej i Szkolnej. Konieczna była ewakuacja około stu osób. Jeden z bloków odchylił się o kilka milimetrów.
Ewakuowanym mieszkańcom nie pozwolono wrócić na noc do domów. Niektórzy zdecydowali się na nocleg w hotelach zarezerwowanych przez miasto. Reszta skorzystała z pomocy rodziny i znajomych.
Dopiero w sobotę okaże się, kiedy lokatorzy obydwu bloków będą mogli wrócić do siebie.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Na razie nie wiadomo, co doprowadziło do rozszczelnienia wodociągu na budowie - powiedział rzecznik konsorcjum budującego metro Mateusz Witczyński. Woda zaczęła podmywać część ulicy. Było niebezpieczeństwo, że podmyje część budynków przy ulicy Szkolnej - dodał. Nie odżegnujemy się od tego, czy to była nasza wina czy czynnika zewnętrznego. Robimy wszystko, żeby ustalić przyczynę awarii - podkreślił. Piątkowe osunięcie się ziemi to już kolejny w ostatnich tygodniach wypadek, do jakiego doszło przy budowie drugiej linii warszawskiego metra. W połowie sierpnia z powodu osunięcia się ziemi w okolicach stacji "Powiśle" trzeba było zamknąć Wisłostradę i Most Świętokrzyski. Koszt naprawy powstałych wtedy szkód i ustabilizowania gruntu pod tunelem dla samochodów może wynieść nawet kilkaset milionów złotych. Z kolei sama budowa metra może opóźnić się nawet o rok.