Polska zgoda na rozmieszczenia na terenie naszego kraju elementów tarczy antyrakietowej to jedno. Drugi równie ważny element parafowanej wczoraj umowy to dodatkowy pakiet gwarancji. Wczoraj wieczorem pod dokumentem podpisali się polski i amerykański negocjator: Andrzej Kremer i John Rood.
Zgodnie z wynegocjowaną ofertą razem z bazą antyrakiet pojawią się u nas dwa amerykańskie garnizony. Jeden ściśle związany z bazą w Redzikowie, drugi - stacjonujący gdzieś na miejscu w Polsce do obsługi rakiet Patriot. Poza tym Amerykanie zobowiązują się do modernizowania naszej armii przez szkolenia i dostarczanie sprzętu. Ale nie za darmo.
To, co mówiliśmy Amerykanom w czasie tych negocjacji to, że nie negocjujemy pieniędzy - tłumaczył w rozmowie z naszym dziennikarzem premier Donald Tusk. Oczywiste było dla mnie to, że Polska nie może wziąć na siebie ciężarów finansowych związanych z tarczą antyrakietową, ale w tym co dotyczy naszego bezpieczeństwa jesteśmy gotowi uczestniczyć. Nikogo nie prosimy o darmowe prezenty - podkreślał szef rządu.
Nie ma jednak pewności, która ze stron będzie płacić za ewentualne szkody związane z użyciem antyrakiet. Według informacji reportera RMF FM Marka Smółki, w dokumencie Amerykanie tego na siebie nie biorą. W dżentelmeńskiej umowie zobowiązują się jednak do pokrycia strat.