4 Amerykanów zginęło, a kolejnych 4 zostało rannych w zamachu na konwój amerykańskiej misji dyplomatycznej w Strefie Gazy. W konwoju jechały również samochody CIA; jedno z aut prawdopodobnie najechało na bombę. Do Strefy Gazy wkroczyli Izraelczycy.

REKLAMA

Do zamachu doszło około godz. 10., gdy konwój przejeżdżał przez miejscowość Beit Hanun w północnej części Strefy Gazy, niecałe dwa kilometry od przejścia granicznego Erez z Izraelem.

Jeden pojazd został doszczętnie zniszczony. Na miejscu zginęło czterech członków ochrony. Wszyscy - zabici i ranni - to Amerykanie. Nie wiadomo, czy wśród poszkodowanych są dyplomaci. W konwoju nie było wysłannika USA na Bliski Wschód, Johna Wolfa. Kieruje on grupą, której zadaniem jest realizacja programu pokojowego, zwanego mapą drogową.

Amerykanie zabrali zabitych i rannych z miejsca zamachu i prawdopodobnie natychmiast zawieźli ich do Izraela. Był to pierwszy zamach Palestyńczyków na obywateli USA na Terytoriach Okupowanych i pierwszy atak na dyplomatów. Po zamachu do Strefy Gazy wkroczyli żołnierze izraelscy, wspierani przez śmigłowce. W okolicach miejsca tragedii słychać było ostrą kanonadę.

Obok jednego z czołgów uczestniczących w akcji wybuchła bomba, raniąc lekko trzech żołnierzy. Przedstawiciele palestyńskich służb bezpieczeństwa podali, iż armia izraelska poinformowała ich, że na miejsce zamachu przybędą siły izraelskie wraz z amerykańskimi dyplomatami, by przystąpić do działań związanych z dochodzeniem.

14:00