Około 2-miesięczna samica znaleziona przez leśników w bieszczadzkich lasach dochodzi do siebie w Ośrodku Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Nie wiadomo, dlaczego mały miś błąkał się samotnie przy drodze oraz gdzie jest jego matka. „ Mamy nadzieję, że wkrótce odzyska siły i będzie mógł zostać zwrócony bieszczadzkiej kniei, gdzie jest jego miejsce” – mówią opiekujący się nim lekarze.
Już od kilku dni do leśników z Nadleśnictwa Cisna (RDLP w Krośnie) docierały informacje o samotnym niedźwiadku, który błąkał się w pobliżu drogi na Komańczę.
Leśnicy wielokrotnie patrolowali okolicę, mając nadzieję na znalezienie jakichkolwiek śladów obecności samotnego niedźwiadka. Obawiali się, że mogą nie zdążyć uratować malucha.
Dopiero w piątek popołudniu Jan Koza z GOPR poinformował leśników, że mały miś wyskoczył mu na drogę. Leśnicy natychmiast ruszyli na miejsce.
Tam ujrzeli smutny widok: malutki, wychudzony niedźwiadek, który nie uciekał na widok ludzi, leżał na trawie i trząsł się z zimna.
Od początku jasne było, że maluch nie poradzi sobie bez pomocy ludzi.
Bez najmniejszego problemu złapaliśmy niedźwiadka i przetransportowaliśmy go do specjalistów w Przemyślu. Okazało się, że to dwumiesięczna niedźwiedzica, ważąca nieco ponad 3 kg, bardzo osłabiona i wychudzona. Na szczęście natychmiast otrzymała profesjonalną pomoc. Teraz pod kroplówkami odzyskuje siły - relacjonują leśnicy.
Lekarze potwierdzili, że bez wsparcia ludzi niedługo padłaby z głodu i zmęczenia.
Na razie nie wiadomo, dlaczego mały miś błąkał się samotnie przy drodze oraz gdzie jest jego matka.
Mamy nadzieję, że wkrótce odzyska siły i będzie mógł zostać zwrócony bieszczadzkiej kniei, gdzie jest jego miejsce - mówią.
źródło Lasy Państwowe (j.)