Zgodnie z przewidywaniami posłowie nie rozwiązali Sejmu. Żaden z głosowanych trzech wniosków o skrócenie kadencji nie uzyskał wymaganych trzystu siedmiu głosów poparcia. Wybory odbędą się więc jesienią.
Posłowie świętują teraz dalsze dryfowanie parlamentu - a jest co świętować, bo do końca kadencji można jeszcze przecież sporo zarobić. Posłuchaj relacji naszej reporterki Beaty Lubeckiej.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Tylko raz w historii Sejmu III RP posłowie zdecydowali na skrócenie kadencji. Był to tzw. Sejm Kontraktowy (1989-91), który zasłynął z wyjątkowej zgody, jakiej nie było już w żadnych następnych parlamentach. Sejm rozwiązał się po to, by można było przeprowadzić pierwsze w pełni wolne i demokratyczne wybory.
Następny został rozwiązany już przez prezydenta. Kolejna kadencja to spór o konkordat i afera „Olina”, trzecia to cała masa reform - administracyjna, ubezpieczeniowa, szkolna i zdrowotna. Teraz mamy Sejm IV kadencji – najpierw 3 lata Leszka Millera, potem „Rywnigate”, „Orlengate”, Starachowice, PZU… Jeśli ten Sejm będzie kiedyś ktoś wspominał, to pewnie jako „Sejmgate”.