Za tydzień powinniśmy poznać wykonawcę pierwszego etapu budowy Baltic Arena w Gdańsku. Na razie saperzy szukają na miejscu wojennych pocisków, niewypałów i niewybuchów. Budowa jeszcze się nie zaczęła, ale już jest awantura o palowanie. Problemy przy budowie stadionu pojawiły się także we Wrocławiu. Tam z kolei chodzi o procedurę przetargową.
W Gdańsku opozycyjni radni i władze miasta kłócą się o umacnianie terenu, na którym ma stanąć Baltic Arena. Zrezygnowano z tzw. palowania, ponieważ tak postanowili eksperci – tłumaczy Michał Kruszewski ze spółki Bieg, która organizuje budowę. W zamian na 34 hektarach wymieniona zostanie warstwa mokrej ziemi na twardszy materiał. Opozycja grozi - w takim razie stadion za kilka lat może zacząć opadać i co wtedy? Niestety, nie dowiemy się tego wcześniej niż właśnie za te kilka lat.
Problemy we Wrocławiu dotyczą z kolei procedury przetargowej. Na 12 grudnia zaplanowano rozstrzygnięcie przetargu na wykonawcę stadionu. Nawet jeśli poznamy wtedy zwycięzcę, nie oznacza to wcale szybkiego początku budowy. Trzy konsorcja, które biorą udział w przetargu, będą miały prawo się od niego odwołać i z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że z tego prawa skorzystają. To oczywiście opóźni dzień, w którym na wrocławskich Maślicach, gdzie przygotowany jest już teren pod budowę, pojawią się maszyny budowlane.
Czarny scenariusz przewiduje jednak nawet unieważnienie przetargu. Stanie się tak, jeżeli firmy zaproponują zbyt wysoką ceną za budowę wrocławskiej areny. Jeżeli będzie to więcej niż 520 milionów złotych przygotowanych przez miasto, przetarg zostanie unieważniony i rozpisany od nowa. Po kilku miesiącach przygotowań wrócimy więc do punktu wyjścia.