Jeżeli prace nie ruszą 15 marca, będziemy wyciągać konsekwencje – tak Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad odpowiada koncernom, które przerywają roboty na polskich drogach, żądają więcej pieniędzy i grożą zerwaniem kontraktów.
Firmy, które budują w Polsce drogi, tłumaczą, że ceny materiałów wzrosły nawet o 30 procent. Oznacza to, że koszty poszybowały tak wysoko, że teraz mają za co płacić podwykonawcom Chodzi o takich gigantów jak Salini Impregilo oraz Impresa Pizzarotti z Włoch. Zagrożonych jest co najmniej kilkanaście odcinków dróg, które budują firmy.
Stanowisko GDDKiA jest jasne. Żaden koncern nie może żądać dodatkowych pieniędzy, bo to niezgodne z kontraktem - tłumaczy rzecznik GDDKiA Jan Krynicki. Podpisując umowę brał pod uwagę ewentualne ryzyko kosztów pracy, czy materiałów. Teraz to ryzyko musi zrealizować - dodaje - Zdaniem rzecznika, żądania zagranicznych koncernów mogą być próbą testowania strony polskiej.
Ryzyko, że inwestycje zostaną wstrzymane jest duże. Koncerny mogą dojść do wniosku, że bardziej opłaca im się zapłacić wysokie kary za zerwanie umów (stanowiące 10% ceny kontraktu, nawet ponad 100 milionów złotych) , niż budować dalej i tracić jeszcze więcej pieniędzy.
Jak nieoficjalnie ustalił reporter RMF FM, jak na razie, włoskie koncerny po 15 marca nie zamierzają wznawiać robót na polskich drogach.
Wielu podwykonawców z Polski, którzy pracują na zlecenie zagranicznych koncernów, skarży się, że nie dostają pieniędzy - nawet od kilku miesięcy. Chodzi głównie o niewielkie firmy. Według rzecznika GDDKiA Jana Krynickiego powinni zgłosić się do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad z kompletem dokumentów, potwierdzających opóźnienia. Mobilizujemy generalnego wykonawcę do wypłacenia tych pieniędzy, skoro się należą. Jeżeli to się nie dzieje, z płatności bieżących dla generalnego wykonawcy, potrącamy pieniądze i płacimy bezpośrednio - zaznacza rzecznik.
Sami podwykonawcy mają jednak poważne wątpliwości, że wszystko pójdzie sprawnie. Przekonują, że na pieniądze od GDDKiA trzeba długo czekać. Obawiają się fali bankructw.
W sumie zagrożonych przestojem może być co najmniej kilkanaście odcinków dróg. Chodzi m.in. o obwodnicę Częstochowy, Zakopiankę - obwodnicę Rabki-Zdrój, trasę S7 w Jędrzejowie i S3 w Polkowicach. To inwestycje prowadzone m.in. przez Salini. Podobne problemy ma też co najmniej kilka innych koncernów.
Na tym kłopoty się nie kończą. Na niektórych odcinkach są nawet roczne opóźnienia. Prace, zgodnie z umowami, mogły teraz zostać czasowo przerwane ze względu na okres zimowy. I choć pogoda sprzyja, to wykonawcy korzystają z tak zwanego "okna" w kontraktach, by nie tracić więcej pieniędzy. "Okno" trwa do 15 marca.