Wyniki wyborów są, jakie są, i ja je uznaję - powiedział prezydent w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. Lech Kaczyński dopiero po dziewięciu dniach od wyborczej niedzieli skomentował zwycięstwo Platformy Obywatelskiej. Prezydent pogodził się z porażką Prawa i Sprawiedliwości; nie oznacza to jednak pełnej zgody z przyszłą partią rządzącą.
Punktów potencjalnego sporu jest co najmniej kilka, bo choć na pierwszy rzut oka wywiad prezydenta wygląda na gałązkę oliwną, to przy bliższym poznaniu zza tych gałązek wyłania się kilka sztyletów.
Pierwszym z nich jest tajemnicza zapowiedź prezydenta. Lech Kaczyński przyznał, że jeszcze nie podjął decyzji, czy, gdy przyjdzie czas na jego rządowy ruch, to właśnie Donaldowi Tuskowi powierzy misję formowania rządu.
Kolejne zastrzeżenia prezydent miał wobec ministrów. Niektóre kandydatury mnie niepokoją - stwierdził prezydent. Jednym z podmiotów tego niepokoju jest osoba Radosława Sikorskiego. Kaczyński zapowiedział, że przekaże kandydatowi na premiera pewne fakty na temat byłego ministra obrony w rządzie PiS.
Jednak po południu sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński zadeklarował, że prezydent nie będzie blokował powołania Radosława Sikorskiego na szefa dyplomacji. Jeżeli będą spełnione konstytucyjne warunki, a w przypadku Radosława Sikorskiego – jak rozumiem – są one spełnione, pan prezydent nie będzie blokował powoływania żadnych ministrów - stwierdził.
Tak czy inaczej mogą nas czekać kolejne spory – o nominacje generalskie i ambasadorskie; reprezentowanie Polski na unijnych szczytach; Kartę Praw Podstawowych; podatek liniowy i CBA. Te wszystkie zarzewia tlą się w zapowiedziach PO i wypowiedziach prezydenta. Kohabitacja po polsku zapowiada się więc na bardzo trudną.