Papież przyjeżdża jutro do kraju podzielonego wyznaniowo bardziej niż jakikolwiek inne państwo w Europie. Część Ukraińców jest przychylnych wizycie papieża, ale najpotężniejsza w tym kraju Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego stanowczo się jej sprzeciwia. Duża część wiernych ma jednak nadzieję, że papieska pielgrzymka przyniesie ocieplenie w stosunkach ekumenicznych.
W żadnej ze swoich poprzednich podróży papież nie musiał stawić czoła sytuacji tak skomplikowanej jak ta na Ukrainie – obok siebie żyją tu Ukraińcy, Polacy i Rosjanie. Narodowości te skupione są w 5 kościołach – 2 katolickich i 3 prawosławnych. Napięcia zdarzają się najczęściej między kościelnymi dygnitarzami, którzy różnie patrzą na papieską wizytę. „Musimy rozróżnić hierarchię od ludzi. Ludzie na pewno będą za”. Powiedział sieci RMF FM kardynał Lubomer Huzar. Dodał, że i biskupi prawosławni pod presją ludności nie powinni krytykować wizyty Jana Pawła II. Spory wyznaniowe mają na Ukrainie korzenie historyczne ale obecnie dotyczą też wpływów politycznych i ekonomicznych. Kością niezgody między prawosławnymi a grekokatolikami są między innymi świątynie – kiedyś skonfiskowane przez Stalina i tylko w części odzyskane przez grakokatolików. „Teraz sprawa właściwie jest już uciszona. Może jeszcze gdzieś są niewielkie napięcia. Natomiast jeżeli chodzi o Kościół nasz – łaciński, to my z prawosławnymi nie mamy żadnych, specjalnych trudności” - powiedział kardynał Marian Jaworski. W oczach obserwatorów, papieska wizyta na Ukrainie może pomóc rozwiązać konflikty wyznaniowe i zbliżyć do siebie narodowości żyjące w tym kraju.
Foto EPA
12:00