Obiecujące wiadomości napływają z Jaskini Wielkiej Śnieżnej, w której od soboty trwa akcja ratunkowa. Ratownicy próbują dotrzeć do dwóch odciętych od świata grotołazów wysadzając fragmenty skały. Do tej pory nie było to możliwe z powody braku wentylacji. "Teraz pojawił się przewiew, który odprowadza szkodliwe gazy powstałe przy wybuchu" - mówi naczelnik TOPR Jan Krzysztof. TOPR-owcy prowadzą akcję samodzielnie przy wsparciu słowackiego Górskiego Pogotowia Ratunkowego. "Korzystamy z pomocy służb oficjalnych, profesjonalnych. Chodzi o odpowiedzialność za życie ratujących" - wyjaśnił Jan Krzysztof.
Ratownicy nie przerywają akcji. W nocy pracowało w jaskini 19 ratowników. Udało się im po raz kolejny odpalić ładunki wybuchowe. Ratownicy kruszą w ten sposób skały w wąskiej szczelinie, gdzie mają nadzieję znaleźć grotołazów.
Grupa polskich pirotechników odpaliła ładunki wybuchowe - my zajmowaliśmy się zaopatrywaniem obozu pod ziemią w jedzenie i picie. To było nasze podstawowe zadanie - powiedział jeden ze słowackich ratowników. Z powodu braku wentylacji i zalegających w szczelinie trujących gazów powstałych w wyniku eksplozji, przez ponad 20 godzin nie było możliwe, aby wejść do korytarza. Teraz co dwie godziny udaje się na tyle przewietrzyć korytarz, by można było odpalić kolejne ładunki - mówi naczelnik TOPR Jan Krzysztof.
Dziś napłynęły obiecujące wiadomości. W nocy przesunęliśmy się o 5 metrów, a w sumie od początku akcji już o 8 metrów - dzięki prowadzonym pod ziemią działaniom pirotechnicznym - wyjaśnił naczelnik TOPR. Ratownicy dotarli do miejsca troszkę wygodniejszego, takiego, gdzie można się na chwilami wyprostować. Natrafili na kontynuację tej wąskiej szczeliny, przy próbach takich jak rzut kamieniem widać, że ten kamień spada niedaleko, wpada do wody, a co jest z drugiej strony - nie wiemy. Mam nadzieję, że w ciągu 24-30 h znów ten kolejny, ciasny fragment uda się poszerzyć - informuje Jan Krzysztof.
Do jaskini wchodzi następna grupa 11 ratowników. Będą oni starali się wysadzić kolejne fragmenty skał.
Akcję utrudnia niska temperatura, która wynosi w jaskini 4 stopnie Celsjusza. Jest tam także bardzo wilgotno.
Sześciu grotołazów weszło do Jaskini Wielkiej Śnieżnej w Tatrach w czwartek. Dwóch z nich zostało odciętych przez wodę, która zalała część korytarza w tzw. Przemkowych Partiach. Ostatni kontakt głosowy ze swoimi towarzyszami mieli w sobotę około godz. 2 w nocy.
Ratownicy zostali powiadomieni o kłopotach w sobotę późnym popołudniem.
Wielka Śnieżna jest największą i najdłuższą jaskinią w Polsce. Ma blisko 24 kilometry długości i ponad 800 metrów głębokości. Wielka Śnieżna to tak naprawdę system pięciu jaskiń, które były poznawane niezależnie od siebie. Dopiero w pewnym momencie odkryto, że są połączone ze sobą. Mowa o jaskiniach: Śnieżnej, Wielkiej Litworowej, Nad Kotlinami, Awen i Wilczej.
Jaskinia Wielka Śnieżna została odkryta przez zakopiańczyków w 1959 roku. Już w roku 1960 wyprawa pod kierownictwem J. Onyszkiewicza zeszła tam na 545 metrów. Jaskinia Nad Kotlinami została odkryta w 1966 roku przez Christiana Parmę. Z kolei Jaskinię Jasny Awen przyłączono do Jaskini Wielkiej Śnieżnej w 1978 r. Na przełomie 1995/1996 odkryto Party Wrocławskie i Galerię Krokodyla. W 1996 odkryto Jaskinię Wilczą. Włączono ją do systemu w 1999 roku.
W jaskini występuje dużo cieków wodnych, które łączą się w niższych partiach jaskiń w większe ciągi wodne, doprowadzające wodę do końcowych syfonów.
Większość korytarzy jaskini opada wraz z głębokością z północy na południe pod kątem około 70 stopni - można przeczytać na stronie Sopockiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego.
Od czasów odkrycia Jaskini Wielkiej Śnieżnej doszło w niej do kilku śmiertelnych wypadków.