Były prezydent Lech Wałęsa chce, żeby prokuratura zajęła się doniesieniami mediów ws. nagrania ABW. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ma być w posiadaniu nagrań funkcjonariuszy WSI, którzy mają opowiadać o tym, jak w 1980 roku do Stoczni Gdańskiej Wałęsa został dowieziony motorówką.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Ta motorówka się wciąż tu i ówdzie pojawia, więc może rzeczywiście było, tylko ja w tym nie uczestniczyłem. Więc proszę teraz przeprowadzić dokładne dochodzenie i wykazać co z tą motorówką było. Jeśli była ta motorówka, to wcześniej na pewno był przygotowywany zamach a jeszcze wcześniej mogło być dwóch Wałęsów. Jeśli ja nie byłem a mówią, że byłem, to nie mogło być inaczej. To największa głupota gdybym ja tam był. Więc ja tam nie byłem. A jeśli mówią, że byłem to musiał być sobowtór. Bo ja nie byłem - komentuje Wałęsa w rozmowie z RMF FM.
W poniedziałek "Nasz Dziennik" napisał, że ABW dysponuje nagraniem prywatnej rozmowy byłych oficerów PRL-owskich wojskowych służb w której jeden z nich mówi, że to wojsko przywiozło Lecha Wałęsę a strajk do Stoczni Gdańskiej.
Według gazety oficer opowiadał, że w sierpniu 80. roku kutrem dowodził komandor, który po upadku komunizmu, po 89 roku został dowódcą polskiej marynarki wojennej.
Jednym z rozmówców z taśmy miał być pułkownik Leszek Tobiasz, który zmarł dwa tygodnie temu. W połowie lat 90. Anna Walentynowicz oskarżyła Lecha Wałęsę, że na strajk został dowieziony wojskową motorówką. Były prezydent zaprzecza tym informacjom.