Wciąż nie wiadomo, kiedy dowiemy się, czy Wojciech Jaruzelski był agentem stalinowskich służb o pseudonimie „Wolski”. Publikacja IPN na ten temat miała się ukazać pod koniec ubiegłego roku. Jednak Zbigniew Wassermann stwierdził, że nadal nie ma wszystkich akt tajnych służb PRL.
Minister koordynator ds. służb specjalnych utrzymuje, że służby specjalne nie dostarczyły do Instytutu Pamięci Narodowej wszystkich akt tajnych służb. Wassermann obiecał jednak, że sprawa będzie „uporządkowana”.
Chodzi o informacje na temat współpracy generała Jaruzelskiego z Informacją Wojskową. Materiały na ten temat miały być ujawnione pod koniec ubiegłego roku.
Sprawa nabrała życia, gdy w archiwach odkryto materiały z 1949 roku, w których Jaruzelski figuruje jako tajny informator. Innym dowodem świadczącym o jego współpracy z IW jest lista ewidencyjna, w której generał występuje jako zarejestrowany agent o pseudonimie „Wolski”.
Przez kolejne miesiące nie odnaleziono żadnych nowych dokumentów, jednak tylko dlatego, że nikt ich nie szukał. Dopiero od stycznia bowiem tropów „Wolskiego” poszukuje Paweł Piotrowski, historyk z wrocławskiego oddziału Instytutu. - Chodzi o dokumenty operacyjne, jakieś donosy „Wolskiego”. Trudno powiedzieć, czy to znajdziemy. Na pewno nie będzie to postawienie kropki nad i - zastrzega badacz.
Dodaje, że to, co do tej pory udało się ustalić, nie może potwierdzić sądu, że agent „Wolski” to Wojciech Jaruzelski. Odnalezione do tej pory dwa dokumenty zostaną opublikowane prawdopodobnie za kilka miesięcy.
Nieoficjalnie pracownicy IPN mówią, że ta ostrożność ma pomóc w uniknięciu sytuacji podobnej do tej dotyczącej ojca Hejmo. Przyznają, że sprawa Jaruzelskiego jest o wiele trudniejsza.
Uzależniona od ZSRR Informacja Wojskowa działała w Polsce w latach 1944-1957. obok UB to właśnie ona zajmowała się m.in. represjonowaniem żołnierzy Armii Krajowej. W 1957 roku została przekształcona w Wojskową Służbę Wewnętrzną. Dziś jej zbrodnie bada pion śledczy IPN.