Rząd USA rozważa możliwość szerszego otwarcia amerykańskich granic dla uchodźców z Korei Północnej. Waszyngton liczy, że mogłoby to zwiększyć presję na reżim w Phenianie, który Amerykanie chcą skłonić do zaprzestania zbrojeń atomowych.
Jak podał "Washington Post", pomysł ten będzie omawiany na specjalnej naradzie na temat Korei Północnej, którą prezydent George W. Bush ma odbyć ze swymi najbliższymi współpracownikami jutro w Białym Domu. Część kierownictwa administracji opowiada się nawet za przyjęciem do 300 tys. uchodźców z komunistycznego kraju, inni są za ograniczeniem północnokoreańskiej imigracji do około 3 tys. osób.
Imigracja do USA podlega na razie znacznym ograniczeniom, m.in. dlatego, że Korea Północna znajduje się na liście państw sponsorujących terroryzm i przybysze stamtąd są podejrzewani o szpiegowanie na rzecz reżimu.
Mieszkańcy Korei Północnej uciekają przeważnie do Chin, których władze często odsyłają ich z powrotem. Zwiększenie przez USA liczby uchodźców północnokoreańskich prawdopodobnie zachęci do nasilenia się tych ucieczek, co może doprowadzić do nowych napięć w stosunkach Waszyngtonu z Pekinem.
Tymczasem USA liczą na pomoc Chin w rokowaniach z reżimem Kim Dzong Ila w sprawie broni nuklearnej. Administracja Busha chce doprowadzić do wielostronnych rozmów na ten temat z udziałem Korei Północnej, Chin i innych krajów Azji Północno-Wschodniej.
Pekin utrzymuje bliskie kontakty z Phenianem i jest poważnym dostawcą pomocy gospodarczej dla Korei. Dotychczas Chiny raczej nie angażowały się w - trwający już pół roku - konflikt amerykańsko – koreański. Jednak w tym tygodniu wysłannik Pekinu był wizytą w Phenianie, gdzie – jak nieoficjalnie wiadomo – miał nakłaniać Koreę do udziału w proponowanych przez Amerykanów rozmowach wielostronnych. Komentatorzy sugerują, że Pekin obawia się amerykańskiej interwencji na Półwyspie Koreańskim.
23:25