Podczas wczorajszych przeszukań w domach rodziny Olewników prokuratura i Centralne Biuro Śledcze zabezpieczyły ok. 300 przedmiotów. Reporterzy RMF FM ujawnili, że prokuratorzy zdecydowali się na przeszukania, bo mieli podejrzenie, że rodzina Olewników nie przekazała wszystkich dowodów. Śledczy wracają do jednaj z pierwotnych hipotez dochodzenia - zakładającej, że Krzysztof Olewnik zorganizował swoje uprowadzenie, a rodzina o tym wiedziała. W związku z nowymi informacjami ws. śledztwa sprawa Krzysztofa Olewnika wraca do Sejmu.
Prokuratura ujawniła, że dysponuje nagraniem, które może potwierdzić wersję mówiącą o tym, że Krzysztof Olewnik sam się uprowadził. Mogłaby wskazywać na to ekspertyza nagrania rozmowy między rodziną Olewników a przedstawicielem porywaczy przeprowadzonej w styczniu 2002 roku, a więc kilka miesięcy po porwaniu.
W tym czasie Krzysztof Olewnik miał być więziony na działce w okolicach Kałuszyna. Rozmowa, dotycząca okupu, została zarejestrowana z podsłuchu założonego na telefonie sprawców. Osoba znajdująca się w pobliżu telefonu, jeszcze przed rozpoczęciem połączenia, instruuje mężczyznę, który rozmawia potem z członkiem rodziny. Jak wykazały badania, osobą tą był Krzysztof Olewnik, a rozmowa przeprowadzona została w centrum Warszawy.
Wśród zabezpieczonych rzeczy są m.in. dokumenty, nagrania audio oraz nagrania z monitoringu, a także urządzenie do nagrywania. Wstępna analiza wskazuje na to, że mogą to być dowody ważne dla śledczych.
Szef komisji spraw wewnętrznych i administracji Marek Biernacki, zapowiedział, że komisja ponownie zajmie się śledztwem.
Marek Biernacki zapowiada, że sprawa Olewnika w kontekście ostatnich informacji z prokuratury będzie dla komisji priorytetowa. W styczniu posłowie mają zamiar wezwać na posiedzenie komisji prokuratorów.
Dopiero w styczniu, bo na najbliższych posiedzeniach komisja musi się zająć przygotowaniem przyszłorocznego budżetu. Drugi powód jest taki, że - jak mówi Biernacki w imieniu komisji - "nie chcemy, by decyzje posłów o wezwaniu śledczych na komisję były odczytywane przez nich jako naciski".
Musimy dać prokuratorom czas na opracowanie nowych dowodów i wyciągnięcie wniosków z tej pracy - podkreśla szef komisji. Według niego w sprawie Olewnika jest jeszcze wiele do wyjaśnienia i będą kolejne zaskoczenia.Na dzisiaj pewne jest to, że Krzysztof Olewnik został w okrutny sposób zamordowany, a w pewnym momencie został porwany - uważa Biernacki.
Według posła, najważniejszą rzeczą w pracy śledczych jest ustalenie kiedy doszło do porwania. Ostatnia akcja policji w domach i firmie rodziny Olewników świadczy o tym, że w tej kwestii zrodziło się wiele wątpliwości - przyznał szef sejmowej komisji.
W poprzedniej kadencji Sejmu sprawą Olewnika zajmowała się komisja śledcza, której pracami również kierował Marek Biernacki.
Prokuratorzy zdecydowali się na przeszukania, bo mieli podejrzenie, że rodzina Olewników nie przekazała wszystkich dowodów, które mogły być istotne dla sprawy. Jak poinformował wiceszef gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej, Zbigniew Niemczyk, wskazywał na to m.in. fakt, iż w treści dwóch nagrań, którymi dysponowała prokuratura, a na których utrwalono głos Krzysztofa Olewnika, pojawiają się odpowiedzi na pytania, które nie występują na żadnym z dostarczonych śledczym nagrań.
Podejrzenia śledczych wzbudził też fakt, że w znanych już nagraniach pojawiają się wypowiedzi, w których rodzina Olewnika i porywacze wymieniają kwoty okupu, które nie pokrywają się z sumami padającymi w innych nagraniach. Zdaniem prokuratorów może to być dowód, iż rodzina Olewników prowadziła z porywaczami negocjacje, o których nigdy nie poinformowała organów ścigania.
Śledczy mają także podejrzenia, że na terenie posesji oraz w domu Krzysztofa Olewnika w 2001 r. mógł - wbrew zapewnieniom rodziny - działać monitoring. Zdaniem prokuratorów wskazuje na to wiele przesłanek. Na nagraniu wideo z oględzin w domu Olewnika przeprowadzonych tuż po ujawnieniu jego zaginięcia na słupie linii energetycznej widoczna jest choćby kamera z przewodami prowadzącymi w stronę domu. Zdaniem Włodzimierza Olewnika, "nie istnieje żaden zapis z monitoringu posesji domu jego syna".
Włodzimierz Olewnik zapowiedział, że na prokuratorskie postanowienie o przeszukaniu złoży zażalenie. Olewnik podkreślił, że przeszukania w jego domu i członków jego rodziny "nie miały żadnego uzasadnienia faktycznego i podstaw w zgromadzonym materiale dowodowym". Według niego to "kolejna próba dyskredytowania" jego rodziny.
Według adwokata Olewników, mec. Bogdana Borkowskiego, interpretowanie słów Krzysztofa Olewnika na nagraniu jako instruowanie i współpracę z porywaczami, jest "zbyt daleko idące".
Borkowski nie był zaskoczony, że w nagraniu słychać głos Krzysztofa Olewnika. Stwierdził, że chociaż znał nagranie, to dopiero teraz usłyszał słowa, które według przeprowadzonej analizy wypowiedział Olewnik. Przypomniał, że wcześniej nagranie było badane przez prokuraturę w Olsztynie, jednak nie ustalono wtedy treści słów i tożsamości osoby, która je wypowiada.
Wiarygodność zeznań rodziny Olewników może być poddana pod wątpliwość - twierdzi były minister sprawiedliwości prof. Zbigniew Ćwiąkalski.Z całą pewnością te nowe dowody wskazują, że rodzina nie miała racji, kwestionując od samego początku wersję samouprowadzenia, rodzina wręcz wyśmiewała tę wersję - podkreśla Ćwiąkalski.
To, że dopiero teraz odszyfrowano głos Krzysztofa Olewnika na nagraniach nie musi oznaczać, że wcześniej prokuratura celowo zaniechała takich ekspertyz - uważa były minister.Dawniej śledczy mogli nie mieć technicznej możliwości rozszyfrowania tych nagrań. Dziś Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie dysponuje takimi możliwościami - podkreśla.
Wczorajsze przeszukanie w domach i firmie Olewników według byłego ministra jest całkowicie uzasadnione.Jeżeli służby chciały mieć pewność, że uzyskały wszystko, co było do uzyskania to przeszukanie jest jedynym wyjściem - dodaje.
Zbigniew Ćwiąkalski zgadza się z Markiem Biernackim, że czeka nas w śledztwie jeszcze kilka zaskoczeń.Przede wszystkim trzeba wyjaśnić kiedy samouprowadzenie - jeśli do niego doszło - przerodziło się w uprowadzenie - podkreślił były szef resortu sprawiedliwości.