Najpóźniej w poniedziałek rodzina Olewników ma złożyć zażalenie na działania policji i prokuratury. Chodzi o wczorajsze przeszukanie ich domów i firmy - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada.
Jesteśmy zszokowani, te nowe zarzuty i wersje są wyssane z palca - tak Włodzimierz Olewnik komentuje ostatnie doniesienia z prokuratury, która wróciła do badania wątku o samouprowadzeniu jego syna. Olewnik całkowicie nie rozumie tych zarzutów, które między innymi były podstawą decyzji o przeszukaniu w domach i firmie rodziny.
Włodzimierz Olewnik przekonywał reportera RMF FM, że nie ma żadnych podstaw, by wracać do wątku o samouprowadzeniu. Zwracał uwagę, że już dawno przekazali policji wszelkie nagrania rozmów z porywaczami. To jest niemożliwe, żeby miała jakiś taki głos, dlatego, że my mamy wszystkie nagrania i takiego czegoś nie zauważyliśmy - mówił Olewnik.
Według niego, ten materiał najpewniej został spreparowany. Jeżeli stwierdzili, a stwierdzili, że jest ingerencja w te nagrania, to zrobiła to tylko policja, jak to zrobiła z dowodami, które ukryła - przekonywał Olewnik.
Prokuratorzy poinformowali w nocy, że mają dowód, iż Krzysztof Olewnik instruował porywaczy, co mają mówić podczas rozmowy z jego rodziną. Jak informuje reporter RMF FM to opinia fonoskopijna sporządzona przez biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych, a dotyczącą jednej z nagranych rozmów telefonicznych ze stycznia 2002 roku.
W tym czasie 9 lat temu Krzysztof Olewnik - według materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie - miał już być więziony na działce w okolicach Kałuszyna na Mazowszu. Rozmowę tę, podobnie jak i pozostałe nagrywały służby. Były to instrukcje dla rodziny, jak mają przekazać okup.
Po zleceniu kolejnych ekspertyz okazało się, że podczas rozmowy jednego z członków rodziny a porywaczami pojawia się trzeci głos - po stronie porywaczy. Biegli po analizie stwierdzili, że należy on do Krzysztofa Olewnika. Co więcej, głos podpowiada co porywacze mają mówić.
To jeden z najmocniejszych dowodów na poparcie wersji śledztwa mówiącej o samouprowadzeniu.
Biegli ustalili ponadto, że porywacze łączyli się z Warszawy, a nie z Kałuszyna, gdzie miał być wtedy więziony Krzysztof Olewnik.
Nagranie, które może dać przełom w śledztwie w sprawie Krzysztofa Olewnika, prokuratura miała od dawna. Nie przebadała go jednak pod odpowiednim kątem. W odniesieniu do każdego dowodu przyjmuje się pewną hipotezę, bada się go pod określonym kątem. Dla prowadzących postępowanie na tamtym etapie istotne było dokumentowanie samych negocjacji. Nie zajmowano się wówczas w sposób szczegółowy okolicznościami tła nagrania - tłumaczy Krzysztof Trynka, rzecznik prokuratury apelacyjnej w Gdańsku, to nie jedyne przesłanki świadczące o przełomie w śledztwie.