Szef rządu rozkłada ręce w sprawie wczorajszego zatrzymania białoruskiego opozycjonisty w Polsce. "Trudno zapobiegać takim sytuacjom, jak ta na Okęciu" - mówi Donald Tusk. Według premiera nie można mówić o kompromitacji. Wręcz przeciwnie: szef rządu chwali polskie służby za błyskawiczne uwolnienie zatrzymanego Alesia Michalewicza.
Podczas konferencji Donald Tusk przyznał, że w przyszłości takie sytuacje mogą mieć miejsce. Trudno oczekiwać, aby Straż Graniczna weryfikowała, czy chodzi o zatrzymanie bandyty czy opozycjonisty - argumentował premier.
Zdaniem Tuska Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie może stworzyć listy Białorusinów, których należy natychmiast puszczać wolno, bo byłoby to dla nich groźne.
Tak jak w życiu, tak i w takich procedurach czasami kogoś dotknie nasze działanie. Problemem jest, żeby jak najszybciej to właśnie zweryfikować - skomentował szef rządu.
Tusk dodał też, że wczorajsze zatrzymanie Alesia Michalewicza będzie analizowane co do minuty. Rząd ma także zwrócić się do Interpolu o białoruskie wpisy na listy poszukiwanych, ale tu premier nie widzi wielkich szans na uzyskanie informacji.
Michalewicz został zatrzymany przez Straż Graniczą na warszawskim lotnisku imienia Fryderyka Chopina. Po kilku godzinach zwolniła go warszawska prokuratura. W jego sprawie interweniowało polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Na lotnisko przyjechał wiceszef MSZ Krzysztof Stanowski.