Polska prokuratura nie prowadziła i nie prowadzi żadnego postępowania, w związku z którym pan Aleś Michalewicz miałby być zatrzymany. Tak prokurator generalny Andrzej Serement odpowiada rzecznikowi MSZ, który stwierdził, że zatrzymanie białoruskiego opozycjonisty to "pomyłka prokuratury, która uwierzyła w list gończy wydany przez władze białoruskie".
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Andrzej Seremet: Pana Alesia Michalewicza zatrzymano na skutek listu gończego wydanego przez organy białoruskie. Nastąpiło to w Warszawie, a wykonanie było dziełem Straży Granicznej. W zatrzymaniu pana Michalewicza polska prokuratura nie brała żadnego udziału.
Dlaczego rzecznik MSZ, pan Marcin Bosacki twierdził, że to jest pomyłka prokuratury?
Tego nie wiem - nie słyszałem tej wypowiedzi, ale jeżeli tak powiedział, to się myli całkowicie, dlatego że, jak powtarzam: polska prokuratura nie prowadziła i nie prowadzi żadnego postępowania, w związku z którym pan Michalewicz miałby być zatrzymany.
Rzecznik MSZ powiedział, że państwo uwierzyli w list gończy wydany przez władze białoruskie.
Nie, ponieważ ten list gończy nie był w ogóle przedmiotem analizy prokuratury. On trafił do organów, które dokonują zatrzymań - w tym wypadku Służby Granicznej. Żaden z prokuratorów w naszym kraju nie miał tego listu na biurku i nie powinien mieć. Natomiast jedyną decyzją, jaką prokurator w tej sprawie podjął to była decyzja o zwolnieniu pana Michalewicza. Jeszcze zdementuje stanowisko, wedle którego zatrzymanie pana Michalewicza miało związek z działaniami polskiej prokuratury. Nie miało takiego związku.
Panie prokuratorze, jak to jest z tą koordynacją pomiędzy instytucjami w Polsce? Mieliśmy poprzednio skandal z Alesiem Bialackim, teraz mamy problem z innym Alesiem - Alesiem Michalewiczem. Jak to jest między państwem?
Ja mogę odpowiadać za to, co dotyczy prokuratury. W tym zakresie podjęliśmy działania zmierzające do koordynacji naszych postępowań. Zawarliśmy niedawno porozumienie pomiędzy Prokuraturą Generalną a MSZ. Dotyczy to takich sytuacji, które były związane z zatrzymaniem pana Bialackiego i one, mam głęboką nadzieję już się nie powtórzą. Natomiast ta sytuacja jest różna i prosiłbym o odróżnianie ich obu. Otóż tego pana zatrzymano niejako w trybie policyjnym, na skutek wydania listu gończego. Nie na skutek wykonania pomocy prawnej, co miało w przypadku pana Bialackiego. Widzimy zatem tu zdecydowaną różnicę - zanim prokurator będzie wszczynał czynności, które mogą dotyczyć określonego człowieka wszystko rozgrywa się na poziomie służb nie będących prokuraturą.
Można mówić o błędzie naszych pograniczników?
Nie, bo dopóty dopóki list nie zostanie wycofany mają obowiązek działań. Dalsze działanie, kwestia związana z ewentualną ekstradycją, to są działania, które nie są związane z działalnością Służby Granicznej.
Czyli Straż Graniczna działa automatycznie?
Tak, taki jest charakter tego typu dokumentów w obiegu międzynarodowym.