Aleś Michalewicz został zwolniony - poinformowała rzeczniczka Straży Granicznej. Decyzję o natychmiastowym uwolnieniu podjął prokurator okręgowy w Warszawie. Białoruski opozycjonista został zatrzymany w Warszawie.
Aleś Michalewicz jest ścigany przez Interpol na podstawie fałszywych zarzutów - tak polski resort dyplomacji komentował zatrzymanie na warszawskim Okęciu białoruskiego opozycjonisty.
Michalewicz z czeskim paszportem uchodźcy leciał do Londynu. Figurował w bazach danych jako osoba, którą trzeba doprowadzić do prokuratury.
Gdy tylko informacja o zatrzymaniu dotarła do MSZ, resort starał się nie dopuścić do kolejnego skandalu. Wszak po sprawie innego opozycjonisty - Alasia Bialackiego, którego Białorusini zatrzymali i skazali, gdy polska prokuratura przekazała im informacje z jego kont bankowych - takie sytuacje miały się nie powtórzyć.
Okazało się jednak, że zalecenia dla prokuratury nie wystarczyły. Tym razem do zatrzymania doszło, bo Białoruś jest członkiem Interpolu i dane o poszukiwanych, także opozycjonistów, trafiają do międzynarodowych baz danych.
Co ciekawe, zatrzymanie Michalewicza nastąpiło kilka godzin przed wręczeniem w MSZ-ecie nagrody dla Bialackiego. W imieniu uwięzionego opozycjonisty nagrodę ma odebrać jego żona.
Aleś Michalewicz był poszukiwany na wniosek Białorusi przez Interpol. Chodzi o uszkodzenie mienia i udział w zamieszkach.
Michalewicz był kandydatem w wyborach prezydenckich na Białorusi. Po wyborach trafił do aresztu. Jak później opowiadał, był torturowany, wymuszano na nim, by podpisał zobowiązanie do współpracy z KGB.
Po wyjściu z więzienia, obawiając się o swoje bezpieczeństwo potajemnie wyjechał z Białorusi.