Radosław Sikorski dostał zakaz publicznych wypowiedzi na temat swojego poniedziałkowego wystąpienia w Berlinie o przyszłości Unii Europejskiej. Donald Tusk zabronił szefowi MSZ brnięcia w polemikę z oponentami - donosi "Nasz Dziennik".
Rzecznik rządu dementuje: To kompletne bzdury
Według informacji dziennika, mimo że szef rządu znał wcześniej główne tezy przemówienia, to nie docenił jego wagi i zbagatelizował skutki. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jaki rezonans wywołają słowa szefa dyplomacji, jakie to wzbudzi protesty - mówi jeden z posłów Platformy. Jak dodaje, Tusk został po prostu zaskoczony (…) Teraz ma pretensje do Sikorskiego, że został wsadzony przez niego na minę i musi szukać sposobu wyjścia z afery bez szwanku dla wizerunku rządu i swojego. Inny z parlamentarzystów PO podkreśla, że według najbliższych współpracowników premiera znowu dało o sobie znać "rozbudowane ego" Sikorskiego.
Premier milczał do wczoraj. Nie zabierał głosu, bo ze współpracownikami analizował, jakie szkody dla rządu przyniosło przemówienie Sikorskiego i w jaki sposób odpowiedzieć na ataki opozycji - mówi osoba z kancelarii Tuska.
Według "Naszego Dziennika", Radosław Sikorski planował "dać odpór" krytykom, ale Tusk zabronił mu publicznego wypowiadania się w tej sprawie i ta cisza może trwać aż do połowy grudnia, kiedy odbędzie się sejmowa debata na temat polityki zagranicznej. Szef rządu ma podobno nadzieję, że do tego czasu sytuacja nieco się uspokoi i emocje opadną.
Sikorski przemawiał w poniedziałek na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej. W swoim wystąpieniu twierdził, że Niemcy - jako największa gospodarka Unii - powinni "przewodzić reformom" w czasie kryzysu, bo nikt inny nie jest w stanie tego zrobić. Prawdopodobnie będę pierwszym polskim ministrem spraw zagranicznych, który tak mówi, ale to powiem: mniej się obawiam niemieckiej siły, niż zaczynam bać się niemieckiej bezczynności - dodał. Mówił też o potrzebie reform unijnych instytucji w kierunku ściślejszej integracji. Zaproponował ogólnoeuropejską listę kandydatów do Parlamentu Europejskiego, a także połączenie stanowisk szefa Komisji Europejskiej i przewodniczącego Rady Europejskiej.
Wystąpienia szefa polskiego MSZ nie chciała komentować Komisja Europejska, natomiast nieoficjalnie brukselscy urzędnicy wypowiadali się o nim bardzo przychylnie. Pozytywne komentarze dominowały również w europejskich i amerykańskich mediach. W Polsce natomiast przemówienie ostro krytykowały Prawo i Sprawiedliwość oraz politycy Solidarnej Polski.
Premier Donald Tusk wypowiedział się w tej sprawie dopiero wczoraj. Jak stwierdził, kierunek i zasadnicze tezy wystąpienia były zaakceptowane przeze mnie i są wynikiem wielomiesięcznej pracy całego rządu.