Przez trzy dni - od niedzieli do wtorku - tureckie samoloty i wojska lądowe atakowały pozycje kurdyjskich rebeliantów w Iraku - ujawniają źródła wojskowe w Ankarze. Turcy zapowiadają kolejne ataki na bazy separatystów.
Ataki prowadzono na terenach położonych bezpośrednio przy granicy Turcji i Iraku. Samoloty tureckie wtargnęły 20 kilometrów w głąb irackiego terytorium, bombardując pozycje kurdyjskie. Około 300 żołnierzy sił lądowych weszło też 10 kilometrów w głąb Iraku.
Wg tureckich wojskowych, w czasie akcji zginęło co najmniej 34 separatystów z Partii Pracujących Kurdystanu. Tureccy żołnierze opuścili już terytorium Iraku - informuje Ankara. Akcja może jednak zostać wznowiona. Zdaniem tureckiej armii, w przygranicznych kryjówkach na północy Iraku może ukrywać się do 4 tys. separatystów.
Przeciwko interwencji Turcji w Iraku zdecydowanie występują Stany Zjednoczone i Unia Europejska. Ankara zastrzegła, że była to operacja na niewielką skalę, prowadzona w ramach "prawa pościgu" i nie miała nic wspólnego z wielką ofensywą, będącą obecnie przedmiotem sporu tureckich władz z USA i UE.
Od roku 1984 PKK toczy z tureckimi siłami bezpieczeństwa walkę o autonomię południowo-wschodnich regionów kraju. Konflikt pochłonął dotychczas około 30 tys. ofiar.