Nieznani sprawcy ostrzelali rano dwa lokale wyborcze w Bagdadzie. Ataki nastąpiły tuż po rozpoczęciu referendum konstytucyjnego. W Iraku panują wzmożone środki bezpieczeństwa; by zapobiec ewentualnym incydentom, od północy Irak zamknął swe granice i przestrzeń powietrzną. Obowiązuje godzina policyjna.
Twórcy i zwolennicy projektu konstytucji mają nadzieję, że pozwoli ona ustabilizować sytuację w kraju. Jednak zdaniem przeciwników - może doprowadzić do rozpadu Iraku.
Przeciwna projektowi konstytucji jest bowiem znaczna część arabskiej mniejszości sunnickiej; obawiają się przede wszystkim jednego z głównych założeń ustawy zasadniczej - przekształcenia kraju z państwa silnie scentralizowanego w federację regionów. Sunnici byli za Husajna warstwą uprzywilejowaną i teraz wielu z nich niepokoi się, że rządząca koalicja szyicko-kurdyjska posłuży się ustrojem federalnym, by zwiększyć swą przewagę, a ich zepchnąć na polityczny margines.
Szyici i Kurdowie stanowią razem prawie 80 procent ludności kraju i powszechnie przewiduje się, że większość głosujących poprze konstytucję. Nie wiadomo jednak, czy uchwalenie jej pomoże ustabilizować sytuację w kraju, czy też zaostrzy konflikt, bo rozgoryczeni porażką opozycjoniści sunniccy wesprą rebelię.
Komisja Wyborcza ma nadzieję ogłosić wynik referendum w ciągu pięciu dni po głosowaniu.
Ekstremiści od kilku miesięcy nie osłabiają ataków, w nadziei, że jeśli będą dość wytrwali, osłabią rząd i zmuszą siły koalicyjne do wycofania się z Iraku. W ciągu minionych 19 dni ofiarą ich zamachów padło prawie 450 osób.