Prezydent Gruzji oświadczył, że w operacji przeciwko czeczeńskim bojownikom w rejonie granicy z Rosją w Wąwozie Pankiskim uczestniczą rosyjskie i amerykańskie siły specjalne. Według Eduarda Szewardnadze akcja zakończy się w ciągu 10-15 dni.
Szewardnadze zadeklarował też, że władze w Tbilisi są gotowe przyjąć rosyjskich obserwatorów. Mogliby oni przekonać się, że Gruzja nie wspiera czeczeńskich rebeliantów. Zaznaczył jednak, że Rosjanie powinni przyjechać bez broni.
Oświadczenie Szewardnadze zostało sprowokowane przez ostatnie wypowiedzi rosyjskich polityków. W środę prezydent Władimir Putin ostrzegł, że jeśli Gruzja nie upora się z czeczeńskimi bojownikami, to wojska rosyjskie wkroczą do Wąwozu Pankiskiego. W sobotę szef rosyjskiej dyplomacji, Igor Iwanow stwierdził w rozmowie z sekretarzem generalnym ONZ, że Tbilisi popiera terroryzm.
Poniedziałek przyniósł lekkie ocieplenie stosunków na linii Rosja - Gruzja. Przedstawiciele rosyjskiej armii zapewnili, że nie planują wprowadzenia wojsk do Gruzji. Wariantów takich nie ma i być nie może, gdyż Rosja i Gruzja przestrzegają rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie walki z terroryzmem - podkreślił zastępca szefa sztabu generalnego.
Podobnie uważa Marek Mienkiszak z Ośrodka Studiów Wschodnich. Jego zdaniem nie dojdzie do otwartej wojny między Rosją a Gruzją. Skończy się raczej na wojnie psychologicznej.
06:40