Prokuratura dostała opinię biegłych ws. wypadku, do którego doszło w Nowy Rok w Kamieniu Pomorskim. Wynika z niej, że do tragedii, w której zginęło 6 osób, nie doprowadziła usterka techniczna samochodu.

REKLAMA

Biegli zbadali pojazd na wniosek prokuratora prowadzącego śledztwo w tej sprawie. Kolejna ekspertyza ma teraz dotyczyć zrekonstruowania szczegółowego przebiegu zdarzenia.

Rzeczniczka szczecińskiej prokuratury okręgowej Małgorzata Wojciechowicz potwierdziła, że na prośbę śledczych sprawca wypadku jest specjalnie nadzorowany w areszcie. Jest stale obserwowany przez służbę więzienną. Ma mieć np. częstsze kontrole w celi i otrzymać pomoc psychologiczną. To m.in. ochrona przed autoagresją - wyjaśniła. Zastrzegła jednak, że do tej pory nie było żadnych niepokojących incydentów z udziałem 26-latka.

Ośmiolatek wciąż nie wie, że stracił rodziców

W Nowy Rok Mateusz S. prowadził auto pod wpływem alkoholu. W pewnym momencie rozpędzony pojazd wypadł z drogi i uderzył w grupę ludzi. Zginęło pięć dorosłych osób i jedno dziecko. Dwójka dzieci trafiła do szpitala. Jak poinformowała rzeczniczka placówki, Joanna Woźnicka, 8-latek, który od dnia wypadku przebywał w śpiączce farmakologicznej, został już wybudzony. Nie ma bezpośredniego zagrożenia życia. Chłopiec jest wydolny oddechowo i krążeniowo. W pełni odzyskał przytomność - stwierdziła. Dodała, że ośmiolatek nie wie jeszcze, że stracił rodziców.

Pod opieką lekarzy wciąż jest też dziewczynka ranna w wypadku. Według lekarzy, 10-letnia Julia czuje się dobrze.

Mateusz S. usłyszał zarzut spowodowania w stanie nietrzeźwym katastrofy w ruchu lądowym, której skutkiem była śmierć wielu osób. Grozi mu do 15 lat więzienia.

(mn)