Uduszenie na skutek przygniecenia przez drzewa – to przyczyna śmierci harcerek, które zginęły w czasie nawałnicy przechodzącej nad obozem w Suszku na Pomorzu. Śledczy zastrzegają, że to są wstępne wyniki sekcji zwłok dziewczynek.
Prokuratorzy mają bardzo wiele czynności do wykonania. Już wiadomo, że najtrudniejszy do zbadania będzie wątek dotyczący narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia uczestników obozu - zauważa rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku - Jacek Korycki. Od tego zaczną śledczy i będą musieli ustalić, czy ostrzeżenia Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej były na czas oraz czy dobrze opisywały poziom zagrożenia. Później będzie przeanalizowany cały system ostrzegawczy. Na końcu prokuratorzy zbadają, czy opiekunowie i organizatorzy tego obozu zachowywali się prawidłowo.
W obozie w Suszku brało udział 130 harcerzy z łódzkiego okręgu ZHR. Opiekę nad nimi sprawowało ośmiu wychowawców.
W nocy z piątku na sobotę - w wyniku gwałtownych burz i wiatrów, które przeszły nad Pomorzem, obóz został zniszczony i odcięty od świata przez tarasujące drogi drzewa. W wyniku nawałnicy zginęły dwie harcerki w wieku 13 i 14 lat: obie zostały przygniecione przez powalone wiatrem drzewa. 38 uczestników trafiło do szpitali z różnymi obrażeniami.
(mn)