Poszkodowani podwykonawcy włoskiej spółki drogowej Salini zapowiadają protest. Za tydzień chcą wyjechać ciężkim sprzętem na kilka odcinków dróg. Chcą w ten sposób przypomnieć że nie dostali pieniędzy za roboty wykonane dla Włochów.
Protest na pewno odczują kierowcy. Podwykonawcy planują utrudniać ruch na drodze S3 w okolicach Polkowic, S7 na odcinku Chęciny - Jędrzejów oraz na DK1 w Częstochowie. Chodzi więc o miejsca, w których Salini buduje drogi.
W najbliższy piątek, czyli 15 marca poszkodowani podwykonawcy włoskiej spółki chcą - zgodnie z prawem wytoczyć na drogi swoje maszyny.
Żądają uregulowania zaległych płatności i wznowienia prac, by mogli dalej zarabiać.
Chcą rozmów z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad oraz ministrem infrastruktury.
Wczoraj informowaliśmy, że firma Salini i jej podwykonawcy mimo ponagleń i ultimatum drogowców nie wróciła do pracy na budowie odcinka S3 pod Lubinem.
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad może teraz zerwać umowę i niewykluczone, że to zrobi - na decyzję ma 60 dni. Podobnie może być na kolejnych 8 odcinkach, w tym na obwodnicy Częstochowy. Tam włoskie koncerny mają czas do 15 marca, by rozpocząć prace.
Podwykonawcy podkreślają, że w związku z problemami Salini wiele polskich firm budowlanych jest na skraju bankructwa i ostrzegają przed poważnym kryzysem.
Polska nie może dopłacić Włochom, by ratować inwestycje, ponieważ nie ma możliwości zmian w umowach sprzed kilku lat. Jak wyjaśnia minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, byłaby to niedozwolona pomoc publiczna. Może to być podstawa do tego, żeby cofnąć dotację unijną - wyjaśniał.
Zamiast tego, jeśli kontrakty zostaną zerwane - a to bardzo prawdopodobne - GDDKiA obciąży Włochów gigantycznymi karami umownymi i sama spróbuje dokończyć prace.