Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wypłaci zaległe pieniądze podwykonawcom włoskiego koncernu Salini, który buduje w Polsce m.in. autostradową obwodnicę Częstochowy. Włosi nie uregulowali wobec polskich podwykonawców płatności za listopad, co więcej: domagają się od GDDKiA dodatkowych pieniędzy i grożą wstrzymaniem robót.

REKLAMA

Dzisiaj w Katowicach doszło do rozmów podwykonawców z przedstawicielami Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Ta ostatnia rozpatruje aktualnie ponad 30 roszczeń firm, które pracują dla włoskiego koncernu na budowie obwodnicy Częstochowy: chodzi o kwotę około 18 milionów złotych.

W czasie dzisiejszych rozmów padła - jak donosi reporterka RMF FM Anna Kropaczek - konkretna deklaracja.

Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby jak najszybciej te płatności zostały uregulowane, ponieważ zależy nam na tym, żeby kontrakt był cały czas realizowany - oświadczyła Dorota Marzyńska-Kotas z GDDKiA w Katowicach.

Generalna Dyrekcja oczekuje, że włoski koncern wznowi 15 marca, po zimowej przerwie, pracę na budowie A1.

Włosi żądają pieniędzy i grożą zejściem z placów budowy. GDDKiA stawia ultimatum

W ostatnich dniach informowaliśmy w RMF FM o zaostrzeniu się konfliktu między Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad a włoskimi koncernami budującymi polskie drogi.

Jak ujawniliśmy: Salini Impreglio i Impresa Pizzarotti zażądały dodatkowo 1,215 miliarda złotych i przerwały prace, grożąc, że zejdą z placów budowy na dobre.

Oba koncerny budują w sumie 9 odcinków polskich dróg - m.in. ważne fragmenty S5, zakopianki i wspomnianą obwodnicę Częstochowy. Dodatkowych pieniędzy żądają głównie ze względu na gwałtowny wzrost cen materiałów budowlanych, które podrożały o 30 procent.

Salini, które wzięło w Polsce 5 kontraktów za 3,54 miliarda złotych, chce, by GDDKiA dopłaciła mu jeszcze 449 milionów złotych. Pizzarotti, które realizuje 4 umowy za 1,65 miliarda, żąda dodatkowych 776 milionów.

Koncerny grożą, że jeżeli kontrakty nie zostaną w ten sposób zwaloryzowane, po 15 marca będą schodzić z placów budowy - do tego dnia trwa bowiem wpisana w umowach przerwa zimowa, podczas której większość prac nie musi być prowadzona.

Generalna Dyrekcja kategorycznie odrzuciła te żądania. Jak podkreślali jej przedstawiciele: roszczenia firm są całkowicie bezpodstawne i niezgodne z kontraktami, a przerwanie prac będzie skutkowało karami umownymi idącymi w setki milionów złotych.

Co więcej - jak informowaliśmy 1 marca - GDDKiA poszła krok dalej i postawiła koncernom ultimatum: albo wrócą do pracy w ciągu 7 dni, albo to Dyrekcja zerwie z nimi kontrakty i naliczy kary umowne. Te ponaglenia to de facto "ostatnie ostrzeżenie".