Urodziła na podłodze, między łóżkami, na zwykłej sali oddziału położniczego. Nikt z lekarzy nie przyszedł i mimo wezwań męża nie pomógł kobiecie, która musiała urodzić martwe dziecko. To wstrząsająca i makabryczna historia ze szpitala Starachowicach - informuje reporter RMF FM Mariusz Piekarski.
1 listopada pani Iza - w 8. miesiącu ciąży - przestała czuć ruchy dziecka. Zgłosiła się do szpitala. Badania USG wykazały, że jej dziecko nie żyje. Podjęto decyzję, by wywołać poród. Przyjęli mnie na oddział i zostawili samą sobie - opowiadała nam pacjentka.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Akcja porodowa - jak opowiadała nam pani Iza - rozpoczęła się na drugi dzień. Ale nikt w szpitalu nie zadbał, by kobieta urodziła w godnych, cywilizowanych warunkach. Nikt nie przyszedł, choć pani Iza alarmowała, że zaczęły się skurcze, a jej mąż wzywał kilka razy lekarzy i położne. Kobiety nie przeniesiono na porodówkę - sama rodziła martwe dziecko.
Skurcze zaczęły się w pół do pierwszej - opisuje pani Iza. Pani doktor wzięła mnie na badanie i stwierdziła, że to nie są skurcze. Potem bóle powtarzały się co sześć minut, co trzy trzy, ale lekarze - już bez badania - twierdzili, że to nie są skurcze. Nie wiem, na jakiej podstawie to wmawiali - zaznacza.
Do porodu - jak podkreśla doszło - w sali, na podłodze. Wody mi odeszły na łóżku i urodziłam na podłodze.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Mąż co 10 minut biegał i prosił o pomoc, żeby ktoś przyszedł, zrobił cokolwiek... Siostra stwierdziła, że ona lekarza powiadamia, a on nie przychodzi. No i urodziłam na podłodze, między jednym a drugim łóżkiem - relacjonowała w rozmowie z reporterem RMF MAXXX pani Iza.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Chodziłem i prosiłem o jakąś pomoc. Tylko była odzywka od położnej, że ona powiadomi lekarza, że ona za chwilę przyjdzie - wspominał mąż pacjentki. Nikt nie miał czasu przyjść do momentu, aż urodziła żona na sali, na podłodze. Wtedy, jak pobiegłem, to nagle wszyscy znaleźli nagle czas - podkreślił. Taki poród się odbywał nie wiem - kilkaset lat wstecz... Żeby rodzić na podłodze, bez opieki - ocenił. Pytanie, co by było, gdyby to dziecko było żywe i wypadło tak na posadzkę, co by wtedy powiedzieli - zauważył.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Wewnętrzne, szpitalne postępowanie ma wyjaśnić, dlaczego nikt nie pomógł kobiecie. Trudno jednak wytłumaczyć, dlaczego nikt przez kilka godzin nie monitorował stanu pacjentki. Dlaczego nie przeniesiono jej na porodówkę i nikt nie przyszedł mimo wezwań męża, że pani Iza rodzi na sali. Musimy zbadać tą tragedię. Porozmawiać z personelem - mówi Marcin Biesiada, dyrektor ds. leczniczych szpitala w Starachowicach. Bardzo poważnie podchodzimy do tego kłopotu, który zaistniał na oddziale - dodaje.
Rodzina pani Izy zamierza zawiadomić o sprawie prokuraturę. Już złożyła skargi do władz szpitala i starosty powiatu starachowickiego. W dokumentach szczegółowo zrelacjonowano całą historię i zwrócono uwagę, że pani Iza została potraktowana w sposób nieludzki, a personel dopuścił się poważnych zaniedbań, które nie powinny się nigdy wydarzyć, a co więcej - powtórzyć.
W rozmowie z reporterem RMF MAXXX pani Iza przyznała, iż ma nadzieję, że już żadna kobieta nie będzie rodzić w starachowickim szpitalu takich warunkach. Nie w strachu, nie na sali tylko na sali porodowej, gdzie ktoś przy niej będzie i jej pomoże - mówiła.
Michał Michta, RMF MAXXX Kielce
(mn)