Prokuratura wszczęła śledztwo ws. śmierci dziecka w warszawskim szpitalu po przedwcześnie wywołanym porodzie, który miał być spowodowany ciężkim uszkodzeniem płodu. Jak podawały media, w początkach marca w szpitalu im. Świętej Rodziny przy ul. Madalińskiego w 24. tygodniu ciąży wywołano przedwczesny poród dziecka, które oprócz zespołu Downa miało mieć nieprawidłowo działające nerki i wadę serca. Dziecko żyło przez 22 minuty.
Zawiadomienie w tej sprawie złożyła do prokuratury Fundacja SOS Obrony Życia Poczętego. Ks. Ryszard Halwa z rady fundacji podawał, że z informacji, które dotarły do fundacji, wynika, że dziecku nie udzielono pomocy i zmarło.
Prok. Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, poinformował teraz, że śledztwo wszczęto ws. przerwania ciąży z naruszeniem warunków ustawowych w sytuacji, gdy "dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej". Za taki czyn Kodeks karny przewiduje karę od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Innym wątkiem śledztwa jest nieudzielenie pomocy nowo narodzonemu dziecku. Art. 162 Kk stanowi: "Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3". Par. 2 tego artykułu głosi natomiast: "Nie popełnia przestępstwa, kto nie udziela pomocy, do której jest konieczne poddanie się zabiegowi lekarskiemu albo w warunkach, w których możliwa jest niezwłoczna pomoc ze strony instytucji lub osoby do tego powołanej".
Powołując się na charakter sprawy, prok. Dziekański odmówił podania dalszych szczegółów. Dodał jedynie, że czynności procesowe "zaplanowano szeroko". Podkreślił także, że dopiero po zakończeniu postępowania będzie wiadomo, jaka będzie ostateczna kwalifikacja prawna sprawy.
Kontrolę w szpitalu przy Madalińskiego prowadzi Ministerstwo Zdrowia. Wiceszef resortu Jarosław Pinkas informował, że zabezpieczono dokumentację medyczną. Sprawa jest bardzo skomplikowana - ocenił.
W piątek minister zdrowia Konstanty Radziwiłł poinformował w TVN24, że nie ma jeszcze ostatecznych wniosków z kontroli. To, co już wiem na ten temat, to poraża. Muszę powiedzieć, że jestem przygnębiony - przyznał.
Nawet gdyby okazało się, że wszystkie procedury są spełnione, to jest pytanie o te procedury - zaznaczył również Radziwiłł. Nawet gdyby się okazało, że tutaj nie doszło do złamania prawa, to ja jestem nadal w szoku i myślę, że nie tylko ja - dodał.
Pytany, czy należy się spodziewać zmiany prawa, tak by nie można było poddawać aborcji dzieci z zespołem Downa, minister odpowiedział, że w resorcie nie toczą się takie prace. Prawo powinno chronić prawo do życia każdego człowieka - zaznaczył. Przyznał również, że "takie inicjatywy będą się pojawiać".
Także rzecznik praw pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska wystąpiła do szpitala o przekazanie wyjaśnień w tej sprawie. W obecnej chwili oczekujemy na odpowiedź podmiotu leczniczego. W związku z podjęciem w niniejszej sprawie czynności przez organy ścigania wystąpiłam również o informacje do prokuratury - dodała.
Poinformowała ponadto, że zwróciła się także do Ministerstwa Zdrowia o przekazanie wyników kontroli Konsultanta Krajowego w dziedzinie położnictwa i ginekologii prof. dr hab. Stanisława Radowickiego oraz o opinię do konsultantów krajowych: w dziedzinie perinatologii i w neonatologii. Po uzyskaniu i analizie wszystkich ww. informacji rozważę podjęcie dalszych działań w niniejszej sprawie - podkreśliła.
W dwóch pierwszych przypadkach przerwanie ciąży jest dopuszczalne do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem matki, zaś w przypadku czynu zabronionego - jeśli od początku ciąży nie upłynęło więcej niż 12 tygodni.
(edbie)