Ojciec byłego polskiego ambasadora w Mińsku uwięzionego przez reżim Łukaszenki przeniósł się przed białoruską ambasadę; tam teraz prowadzi swój protest. Ulicę niedaleko gmachu Ministerstwa Spraw Zagranicznych opuścił po spotkaniu z premierem.
Musiałem aż wyjść na ulicę, by ktoś z rządu zajął zdecydowane stanowisko w sprawie aresztowania mojego syna – mówi Jerzy Maszkiewicz. Nie zrobił tego MSZ, musiał zrobić premier. Dziś Kazimierz Marcinkiewicz obiecał mu, że poruszy tę kwestię na forum unijnym; będzie się domagał, aby Mariusza Maszkiewicza zbadali niezależni lekarze.
Wprawdzie jego ogólny stan zdrowia jest dobry, ale nadal trzymają go w szpitali – mówi Maszkiewicz. A wszystko dlatego, aby zatrzeć ślady pobicia. Został dotkliwie pobity; stwierdził to lekarz i potwierdził konsul – dodaje.
Maszkiewicz jest zadowolony, że premier przejął inicjatywę w sprawie jego syna. Wątpi jednak, żeby Mariusz wrócił do domu wcześniej niż po odsiedzeniu zasądzonej mu kary. Były polski ambasadora w Mińsku został skazany na 15 dni aresztu za udział w wiecu białoruskiej opozycji.