300 tys. zł kary nałożył śląski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia na Szpital Powiatowy w Wodzisławiu Śląskim i Rydułtowach. 35-letni mężczyzna, który trafił tam w marcu z objawami zawału, spędził w izbie przyjęć około 10 godzin. Ostatecznie przewieziono go do szpitala w Raciborzu, gdzie zmarł.

REKLAMA

Pomimo wyników badania, które jednoznacznie wskazywały na sytuację zawału mięśnia sercowego, pacjent nie został przekazany na oddział chorób wewnętrznych, gdzie - jak twierdzono - nie było wolnych łóżek. Te wolne łóżka były, jak wykazała kontrola NFZ - mówi Małgorzata Doros, rzeczniczka Funduszu w Katowicach w rozmowie z reporterką RMF FM Anną Kropaczek. Widzimy, że szpital zapewniał całodobową opiekę lekarską, miał zaplecze diagnostyczne, miał odpowiednie certyfikaty. Zawiodła decyzyjność, a właściwie jej brak - dodał.

Szpital może się jeszcze odwołać od decyzji NFZ.

35-letni mężczyzna 19 marca poczuł się źle podczas pracy i wcześniej wrócił do domu. Stamtąd poszedł do przychodni. Po wykonaniu EKG lekarz skierował go do szpitala. Wezwano karetkę, która przewiozła go do izby przyjęć w Wodzisławiu Śląskim. Według relacji rodziny mężczyzna przebywał tam przynajmniej 10 godzin. W tym czasie wykonano mu m.in. trzy EKG i kilka badań krwi.

Cytowana przez media rodzina relacjonowała, że późnym popołudniem zapadła decyzja o przewiezieniu pacjenta do Rydułtów, gdzie miały być dwa wolne miejsca na oddziale. Po chwili ambulans zawrócił. Okazało się, że w szpitalu nie ma miejsca. Mężczyzna został ponownie przewieziony do izby przyjęć w Wodzisławiu, gdzie był stale monitorowany. Wieczorem trafił do szpitala w Raciborzu. Zmarł nocą, mimo reanimacji.

Wkrótce potem wodzisławski szpital informował o udostępnieniu dokumentacji medycznej w tej sprawie badającej ją prokuraturze, Rzecznikowi Praw Pacjenta i NFZ. Na początku kwietnia, po kontroli wewnętrznej, dyscyplinarnie zwolnił też dwóch lekarzy pełniących 19 marca dyżur w szpitalu w Rydułtowach.