SLD nadal dąży do przyśpieszenia terminu wyborów samorządowych. Po porażce w Sejmie, teraz czas na Senat. Sojusz chce, by wyższa izba parlamentu zdecydowała o skróceniu czteroletniej kadencji samorządów. Wybory miałby odbyć się w czerwcu.
Pierwsze sejmowe podejście skończyło się klapą, ponieważ Sojuszu nie poparł koalicjant. Teraz będzie znacznie lepiej, lewica ma znaczną większość w Senacie. SLD chce „dokonać niezbędnych zmian przywracając termin wiosenny”. Wybory miałby się odbyć w trzecią niedzielę czerwca. Oznaczałoby to łatwiejsze konstruowanie budżetów – jest na to więcej czasu niż po jesiennych wyborach. Nie każdemu się to jednak podoba. Dyrektor Związku Miast Polskich Andrzej Porawski uważa, że skrócenie tej kadencji byłoby niezgodne z konstytucją. „Nie może być tak, że ugrupowanie, które przejmuje władzę „u góry”, zmienia warunki „na dole” w trakcie grania kadencji, bo jest mu tak wygodnie”. Porawski uważa, że SLD chce skrócić kadencję, bo obawia się, że w ciągu kolejnych miesięcy będzie mu spadało poparcie społeczne. Odgraża się również, że jeśli zmienioną ustawę uda się przepchnąć przez Senat, a później przez Sejm, to samorządy same albo przez prezydenta skierują sprawę do Trybunału Konstytucyjnego.
foto RMF
07:20