Czy Francja zaproponowała jednemu z kolumbijskich terrorystów dostawę broni, leków, a nawet leczenie w jednym z paryskich szpitali? Atmosfera wielkiego skandalu otacza tajemniczą misję francuskich służb specjalnych w amazońskiej dżungli na granicy Kolumbii i Brazylii.
Paryż nie poinformował o całej sprawie władz żadnego z tych dwóch krajów. Francuski samolot wojskowy wylądował w brazylijskiej miejscowości Manaus, stolicy brazylijskiej Amazonii, tuż koło granicy z Kolumbią. Maszyna stała na lotnisku od 9 do 13 lipca. Na jej pokładzie znajdowali się nie tylko lekarze, ale i agenci francuskiego wywiadu DGSE.
Przyparty do muru szef francuskiego MSZ Dominique de Villepin potwierdził, że operacja została przeprowadzona za zgodą prezydenta Jacquesa Chiraca. Powiedział, że chodziło o „misję medyczną”. Terroryści z Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC) postanowili bowiem uwolnić ciężko chorą francusko-kolumbijską działaczkę polityczną Ingrid Betancourt, byłą kandydatkę w wyborach prezydenckich w Kolumbii.
Została ona porwana blisko 1,5 roku temu. Według brazylijskiej prasy, w zamian za jej zwolnienie, prócz broni, Paryż zaproponował jednemu z ciężko chorych szefów FARC leczenie we Francji.
Misją miał być osobiście zainteresowany szef francuskiej dyplomacji, który – jak sugeruje „Le Monde” – ponoć darzył głęboką sympatią zakładniczkę. Według francuskiej prasy, cała operacja zakończyła się kilka dni temu fiaskiem, bo francuski samolot, który wylądował w dżungli został otoczony przez brazylijską policję i wojsko.
11:45