„Pytania prof. Zaradkiewicza albo mają wywołać w Polsce chaos prawny na niespotykaną skalę, albo są sposobem na szachowanie unijnego Trybunału Sprawiedliwości” - tak o pytaniach, skierowanych do Trybunału Konstytucyjnego przez jednego z sędziów Sądu Najwyższego mówi prezes Stowarzyszenia IUSTITIA Krystian Markiewicz.
Zadający Trybunałowi Konstytucyjnemu cztery pytania prawne prof. Kamil Zaradkiewicz wyjaśnił, że jego zamiarem jest dla dobra wymiaru sprawiedliwości ostateczne rozstrzygnięcie wątpliwości, dotyczących statusu sędziów, powoływanych w oparciu o przepisy, uznane przez TK za niekonstytucyjne.
Sędzia Krystian Markiewicz nie zostawia suchej nitki na pytaniach sędziego SN o uprawnienia do orzekania, przyznane sędziom przez KRS w latach 2000-2017. Nie oszczędza też samego autora pytań, nazywając Kamila Zaradkiewicza sędzią "domniemanym" z powodu powołania przez nową Krajową Radę Sądownictwa, którą nazywa "neo-KRS".
Zdaniem prezesa Stowarzyszenia Sędziów IUSTITIA nie jest przypadkiem zbieżność terminów wydarzeń, związanych z polską reformą sądownictwa - lada moment TSUE wyda orzeczenie, decydujące, czy osoby powołane przez tzw. neo-KRS są sędziami czy nie. I w tym momencie - jak podkreśla - akurat w tym momencie, pojawia się pytanie do Trybunału Konstytucyjnego, czy inne osoby także kierujące pytania do TSUE są sędziami, czy nie. Dlaczego pan prof. Zaradkiewicz tak długo czekał z zadaniem tych pytań?
Według Krystiana Markiewicza zadanie przez sędziego Zaradkiewicza pytań akurat teraz to próba pokazania, że jeżeli Trybunał Sprawiedliwości zakwestionuje ich sędziostwo, to w tym momencie polski Trybunał Konstytucyjny może zakwestionować tak naprawdę sędziostwo zdecydowanej większości sędziów w Polsce.
Skutków ewentualnego uznania przez TK, że powołani przez KRS w latach 2000-2017 sędziowie nie mogą orzekać, ich wyroki nie są wiążące a trwające postępowania z ich udziałem nie są ważne byłyby niewyobrażalne. W ciągu 17 lat Krajowa Rada Sądownictwa powołała zdecydowaną większość z orzekających dziś sędziów, a ci zdążyli wydać dziesiątki milionów postanowień. Zakwestionowanie ich wywołałoby konieczność ponownego osądzenia części z nich, nie mówiąc o gigantycznych kosztach związanych zarówno z samymi postępowaniami, jak i odszkodowaniami. W sądach zostałoby zaś ok. 3 zamiast 10 tysięcy sędziów - wyłącznie najstarszych, powołanych przed 2000 r. i najmłodszych, powołanych po 2017.