Przekroczone dopuszczalne normy antybiotyków, salmonella i bakterie gnilne wykryte w mięsie, znalezionym w tajnych magazynach ubojni w Rosławowicach w Łódzkiem. Takie są najnowsze wyniki badań próbek mięsa, jakie z Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach dostała Prokuratura Rejonowa w Rawie Mazowieckiej.
Obecność antybiotyków to dowód na to, że mięso pochodziło od chorych zwierząt, które były w trakcie leczenia, lub dowód na niezachowanie okresu karencji po leczeniu. Natomiast salmonella i bakterie gnilne potwierdzają przypuszczenia, że w ubojni bito padłe zwierzęta. Prokurator Krzysztof Kopania podkreśla, że takie mięso nie nadaje się do spożycia przez ludzi. Mięso, gdzie wykryto przekroczone dopuszczalne normy antybiotyków (czasem nawet kilkukrotnie), obecność salmonelli i bakterii beztlenowych stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia konsumentów - podkreśla.
Śledczy mają też dowody na fałszowanie mięsa w ubojni w Rosławowicach - u jednego z odbiorców znaleziono bowiem mięso wieprzowe, które "udawało" wołowinę. Trzeba zaznaczyć, że zakład w Rosławowicach miał uprawnienia tylko do bicia bydła, nie zaś trzody chlewnej. U tego samego odbiorcy w mięsie, pochodzącym z ubojni koło Rawy Mazowieckiej, stwierdzono także obecność bakterii beztlenowych - mówi Kopania. Należy więc spodziewać się rozszerzenia zarzutów dla właściciela ubojni.
Prokuratorskie zarzuty usłyszał również właściciel rzeźni na obrzeżach Łodzi. Śledczy zarzucili mu dokonanie uboju czterech sztuk bydła bez wcześniejszych badań weterynaryjnych, postawili mu też zarzuty związane z nieprawidłowościami w oznaczeniu mięsa etykietami. Tę sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa Łódź-Górna, która także czeka na wyniki badań próbek mięsa zabezpieczonych w zakładzie. Badania te wykonuje puławski Instytut Weterynarii.