Najpierw wielkie mrozy, teraz wielkie roztopy. Lokalne podtopienia już widać w kilkunastu gospodarstwach na Dolnym Śląsku. Urzędnicy uspokajają - zagrożenia powodziowego w tej chwili nie ma.
Ziemia jest nieco zmarznięta, więc teoretycznie istnieje obawa, że nie przyjmie ona nadmiaru wody z topniejącego w szybkim tempie śniegu. Jednak specjaliści uspokajają - na razie dalszego ocieplenia nie będzie i w związku z tym nie powinno być także problemów.
Sztaby kryzysowe w dolnośląskich gminach dmuchają jednak na zimne i przygotowują się na najgorsze. Mamy już specjalnie wydzielone pomieszczenie, gdzie gromadzimy sprzęt przeciwpowodziowy. Worki jesteśmy w stanie dostarczyć w ciągu 30 minut, piasek także - mówi wójt jednej z podwrocławskich gmin.
Ale słychać też głosy niepokoju, jak chociażby w miejscowości Mościsko koło Dzierżoniowa, gdzie woda wylewa prawie co roku. Obawiać się obawiamy. Mamy już doświadczenie po tych powodziach i nie ma co ukrywać, boimy się troszeczkę - przyznaje jeden z mieszkańców.
W tej chwili stan ostrzegawczy (o 2 cm) przekroczony jest tylko w jednym miejscu na Białej Lądeckiej w Lądku Zdroju. Sytuację ratuje jednak fakt, że tuż przed zimą stany rzek były bardzo niskie.