Kredyt na naukę nareszcie będą mogli otrzymać najbiedniejsi studenci. Ich pożyczkę poręczy Skarb Państwa - ustaliło "Metro".
Kredyty studenckie funkcjonują od ponad dekady. W tym czasie pożyczkę na opłacenie studiów wzięło ponad 300 tysięcy młodych ludzi. Ale od kilku lat popularność kredytów studenckich spada. O ile w pierwszym roku funkcjonowania programu złożono aż 140 tysięcy wniosków, o tyle w zeszłym roku było ich już tylko 17 tysięcy. Podpisanych umów jest jeszcze mniej - nieco ponad 12 tysięcy. Wszystko przez przepisy. By student mógł się starać o pożyczkę, dochód na osobę w rodzinie nie może przekraczać 2,5 tysiąca złotych. Jednocześnie potrzebne jest poręczenie kredytu, choćby przez rodziców. Efekt? Preferencyjne kredyty studenckie nie trafiają do najbardziej potrzebujących - uważa Bartłomiej Banaszak, przewodniczący Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej.
Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Barbara Kudrycka zapewnia, że to się zmieni. Kredyt studencki w obecnej formule jest nieadekwatny do oczekiwań rynkowych. Uznaliśmy, że należy wypracować atrakcyjniejszą dla studentów i dla banków formułę. W nowej propozycji uwzględniliśmy koncepcje Parlamentu Studentów RP - mówi gazecie Kudrycka.
Dziś kredyt mogą dostać studenci szkół dziennych i zaocznych oraz doktoranci. Maksymalna miesięczna transza kredytu wynosi 600 złotych, nawet przez 5 lat. Spłata zaczyna się po dwóch latach od ukończenia nauki - i tak zostanie. Ale zmieni się system poręczeń udzielanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Obecnie maksymalne poręczenie, jakiego może udzielić BGK, wynosi 70 procent kredytu, w przypadku sierot - 100 procent. Po zmianach studenci zostaną podzieleni prawdopodobnie na trzy grupy w zależności od zamożności. Im niższy dochód na głowę w rodzinie, tym wyższe poręczenie udzielone przez państwo.