Rządowy przetarg na ponad 50 limuzyn, naginanie prawdy przez producentów samochodów oraz czarny rynek pomp insulinowych - to tylko niektóre z tematów, o których będzie można przeczytać w piątkowych wydaniach dzienników. Na RMF24 publikujemy przegląd porannej prasy.
"Rząd rozpisał przetarg na 51 nowiutkich samochodów dla urzędników, których wartość może sięgnąć ponad 3 mln zł!" - podaje piątkowy "Fakt".
"Centrum Usług Wspólnych podlegające Kancelarii Premiera kupuje auta dla urzędów państwowych.
Zamówienie przewiduje zakup 8 limuzyn, 7 samochodów osobowych klasy średniej, 34 samochody segmentu "C", jednego SUV-a (czyli miejska terenówkę) i 2 mikrobusy" - wylicza dziennik i przypomina, że przetarg przewiduje dodatkowe punkty za ekstrawyposazenie.
"Jak widać zaciskanie pasa obowiązuje obywateli, a nie polityków i ich podwładnych" - pointuje gazeta.
Z kolei "Dziennik Gazeta Prawna" zajął się tematem nieprecyzyjnych obietnic składanych przez producentów aut.Samochód spalający 3,8 litra paliwa na 100 kilometrów? Owszem, ale tylko w kolorowym folderze producenta. W rzeczywistości zużywa tyle, stojąc w garażu. Jeżeli chcesz ruszyć nim w drogę, musisz zamienić te cyfry miejscami.
Gdyby nowoczesne samochody zużywały tak mało paliwa, jak deklarują ich producenci, splajtowałoby kilka dużych koncernów naftowych.
"Weźmy na przykład takiego popularnego Volkswagena Golfa. W 1993 r. 115-konna wersja benzynowa tego pojazdu potrzebowała w ruchu miejskim - według danych katalogowych - 10,3 litra bezołowiówki, a poza miastem - 5,9 litra. Czyli średnio 8,1 litra. Najnowszy Golf, z porównywalnym pod względem mocy motorem 1,4 TSI (122 konie), podobno zużywa średnio już tylko 5,2 litra benzyny, co oznaczałoby, że w ciągu dwóch dekad stał się oszczędniejszy o niemal 3 litry. Daje to spadek spalania o ponad 36 proc.!’ - pisze gazeta.
"Obietnice producentów związane ze spalaniem ich samochodów nie mają absolutnie nic wspólnego z tym, ile palą one w rzeczywistych warunkach drogowych. Zależnie od modelu, różnice wynoszą od kilku do kilkudziesięciu procent" - podaje "Dziennik Gazeta Prawna".
"Sprzedam pompę insulinową" - takich ogłoszeń pełno w internecie. Pompa kosztuje 9 tys. zł., ale NFZ refunduje ją wyłącznie dzieciom i chorym do 26. roku życia - podaje piątkowa "Gazeta Wyobrcza".Jak pisze dziennik w sieci kwitnie czarny rynek. "Część pacjentów sprzedaje swój sprzęt" - pisze "Wyborcza". Cena w internecie takiej pompy to 2-3 tys złotych.
Pompa insulinowa jest ogromnym ułatwieniem dla ludzi chorujących na cukrzycę. Jej działanie polega na stałym dostarczaniu do organizmu insuliny.
(abs)