Ratownikom Grupy Podhalańskiej GOPR udało się dotrzeć do dwójki turystów, którzy utknęli na szlaku ze Szczawnicy na Przehybę w Beskidzie Sądeckim. Jeden z poszukiwanych był bardzo wychłodzony i potrzebował szybkiej pomocy. Goprowcy dotarli do potrzebujących pomocy na nartach, bo skuter śnieżny nie mógł przebić się przez sięgające dwóch metrów zaspy.

REKLAMA

Turysta i turystka wyszli osobno ze Szczawnicy. Mieli dojść do schroniska na Przehybie. Nie dotarli jednak do celu, bo utknęli w głębokim śniegu. Wezwali pomoc, nie wiedząc nawet, gdzie się znajdują.

Ratownicy mieli duże problemy z dotarciem do poszukiwanych. Nie udało im się przebić przez zaspy na skuterach śnieżnych. Wycofać musiała się także grupa ratowników, która próbowała przejść od strony Przehyby. Jak poinformował RMF FM naczelnik Grupy Podhalańskiej GOPR Mariusz Zaród, ostatecznie od strony Szczawnicy ruszyli w kierunku turystów na nartach turowych. Mieli jednak problemy, bo śnieg miejscami sięgał im do pasa.

Goprowcy zdołali dotrzeć w ten sposób do poszukiwanych. 50-letni turysta, który wzywał pomocy jest w złym stanie. Jest bardzo wyziębiony i słaby. Nie da rady zejść na własnych nogach, nawet z pomocą goprowców. Trzeba go zwozić na leżąco. Ratownicy muszą więc poczekać na swoich kolegów, którzy dostarczą specjalne sanki - tak zwane pulki, na których będzie go można transportować.

Mężczyzna powinien jak najszybciej trafić do szpitala. Kobieta jest w lepszym stanie, ale i ona nie może schodzic o własnych siłach.

Udana ewakuacja uczestników szkoły przetrwania

Ponad siedem godzin trwała natomiast w poniedziałek akcja ratowania 11 uczestników obozu przetrwania w Bieszczadach. Ratownicy bieszczadzkiej grupy GOPR udanie sprowadzili nastolatków z Wrocławia z Bukowego Berda do Mucznego. O pomoc poprosili sami uczestnicy survivalu. Zadzwonili do GOPR po nocy spędzonej na biwaku. Poinformowali, że są przemarznięci i nie są w stanie sami zejść z góry.

Akcja zakończyła się sukcesem, a po badaniach okazało się, że tylko jedna osoba wymaga hospitalizacji. Trafiła do szpitala w Ustrzykach Dolnych. 16-latek doznał powierzchownych odmrożeń. Pozostali uczestnicy obozu wrócili do hotelu.

Organizatorem wyjazdu i opiekunem grupy był 22-latek. Już we wtorek usłyszał zarzut narażenia podopiecznych na utratę zdrowia lub życia. Grozi mu do pięciu lat więzienia.