Dwa mazowieckie samorządy zmagają się z wydatkami na walkę z ptasią grypą. Urzędnicy wydali półtora miliona złotych, a rząd nie zwrócił nawet złotówki. Starostowie płocki i żuromiński musieli płacić za utrzymanie mat dezynfekujących, kombinezonów ochronnych czy zakwaterowanie i wyżywienie na ich terenie dodatkowych policjantów i strażaków.
Na przeszkodzie w szybkim przekazywaniu pieniędzy stoją przepisy i procedury, które umożliwiłyby zwrot wydatków. W Płocku walka z chorobą może pochłonąć nawet milion złotych.
To bardzo duża kwota, nieosiągalna, żeby była możliwość płacenia z własnych środków. W chwili obecnej trwają przepychanki, kto ma w końcu sfinansować akcję zwalczania grypy ptaków – tłumaczy Hilary Januszczyk ze starostwa w Płocku.
Maciej Wiewiór rzecznik wojewody przyznaje, że nie ma jasnych uregulowań. To wydarzenie z ptasią grypą będzie dobrym impulsem do stworzenia jasnej procedury - ocenia.
Wojewoda wysłał kilka projektów porozumień do trzech ministerstw, które muszą zaakceptować wydatki samorządów.
W Bydgoszczy, gdzie prawie dwa lata temu odkryto drugie w Polsce ognisko ptasiej grypy, samorządowcy do dziś czekają na pieniądze - około pół miliona złotych.