Zagrożona jest pozycja PSL w ewentualnej koalicji. Nie chcą go we wspólnym rządzie Samoobrona i LPR. Ugrupowania Leppera i Giertycha zwierają szyki i próbują przekonać PiS, by zrezygnowało z koalicji z ludowcami.
W tej chwili dobra wola z naszej strony jest. Pytanie, czy jest dobra wola ze strony największego partnera, który ma klucze w rękach - mówi Roman Giertych, który niespodziewanie powrócił do rozmów z PiS o koalicji. Wygląda na to, że Samoobronie i LPR-owi marzy się koalicja bez ugrupowania Pawlaka, a więc na bazie paktu stabilizacyjnego sprzed kilku miesięcy.
PiS nie chce jednak na razie pozbywać się żadnego z partnerów w swej koalicyjnej grze. Dlatego, bo mamy doświadczenia rządu Hanny Suchockiej, w którym rząd skończył działalność, bo jeden z ministrów zamknął się w toalecie - tłumaczy Przemysław Gosiewski. Chociaż to PiS rozdaje karty, to nie jest pewne pozostałych graczy. Dlatego konsekwentnie walczy o zdobycie co najmniej 250 głosów w parlamencie.
PSL nadal rozmawia i chce wejść do rządu. Dlaczego więc Samoobrona nie chce ludowców w koalicji? Może się zwyczajnie boi konkurencji - wyjaśnia Waldemar Pawlak. Nie da się bowiem ukryć, że obie partie walczą o ten sam elektorat i ich własne interesy kolidują się. Wydaje się jednak, że gdyby sprawa stanęła na ostrzu noża, PiS prędzej poświeciłby PSL niż Samoobronę.