"To nie jest dobrowolny program odejść. To przymuszenie i szantaż, a ludzie czują się zastraszeni" - tak pracownicy Poczty Polskiej komentują Program Dobrowolnych Odejść, który w państwowej spółce trwa od 2024 roku.
3 lutego rozpoczął się kolejny etap programu, więc Poczta składa wybranym pracownikom kolejne oferty.
Jak potwierdziła reporterowi RMF FM Jakubowi Rybskiemu Poczta Polska, osoby, które nie skorzystają z Programu Dobrowolnych Odejść, otrzymają wypowiedzenia umowy o pracę w ramach grupowego zwolnienia.
Łącznie program ma objąć ponad 8500 etatów w różnych grupach zawodowych.
Typowe zastraszenie. Macie to wziąć, a jak nie weźmiecie, to i tak was za chwilę nie będzie. Dużą krzywdę zrobiono dlatego, że bardzo dużo ludzi się źle poczuło, bo generalnie wytypowanie na PDO dla nich wiązało się z tym, że są nieprzydatni, nieudaczni. Załamali się - mówi Lidia Goss, wieloletnia pracowniczka Poczty Polskiej i przewodnicząca Związku Zawodowego "Solidarność".
Inni pracownicy z kolei przyznają, że nie wiedzą, na jakiej zasadzie zostali wytypowani.
Z informacji uzyskanych przez naszego reportera wynika, że program zakłada rekompensatę w wysokości 9-krotnego wynagrodzenia miesięcznego, jeśli będzie wypłacane co miesiąc lub równowartość 5-krotnego wynagrodzenia, jeżeli zostanie wypłacone jednorazowo.
Ponadto Poczta miałaby pomóc pracownikom w założeniu franczyzy w popularnej sieci sklepów, a także opłacać prywatne ubezpieczenie zdrowotne przez rok.
W odpowiedzi na pytania reportera RMF FM biuro prasowe Poczty Polskiej poifnormowało, że "w stosunku do pracowników, którzy nie skorzystają z bieżącej oferty PDO oraz tych, którzy nie zdecydowali się na przyjęcie propozycji w ramach Programu Dobrowolnych Odejść w 2024 r., złożone zostaną oświadczenia o wypowiedzeniu umowy o pracę lub wypowiedzeniu warunków pracy i płacy w ramach grupowego zwolnienia".