W warszawskim sądzie nie rozpoczął się piąty proces b. szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka oskarżonego o przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników z kopalni "Wujek" w 1981 r. Przyczyną była nieobecność jego obrońcy. Grzegorz Majewski myślał, że proces ma się odbyć jutro.
Jak ustalił sąd, obrońca Kiszczaka brał udział tego dnia w innej rozprawie, bo myślał, że proces miał się odbyć jutro. Sąd powiadomił go wcześniej o rozprawach zaplanowanych na poniedziałek i wtorek. Sąd ukarał go grzywną 5 tys. zł za nieusprawiedliwioną nieobecność. Kiszczak nie zgodził się na rozprawę bez udziału obrońcy.
Wcześniej Majewski złożył sądowi wniosek o nowe badania Kiszczaka. U oskarżonego nasiliły się objawy neurologiczne. Niewykluczone też, że jest chory na Alzheimera. Adwokat chciał powołania przez sąd komisji lekarskiej złożonej z kilku lekarzy różnych specjalności, by uznali, czy Kiszczak może w ogóle być sądzony.
Sąd wydał już kilka dni temu decyzję o powołaniu biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej, którzy w ciągu miesiąca mają wydać opinię w tej sprawie. Sam Kiszczak z powodu złego zdrowia może brać udział w rozprawie nie dłużej niż dwie godziny dziennie.
Katowicka prokuratura oskarżyła Kiszczaka, że umyślnie sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając jako szef MSW 13 grudnia 1981 r. szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem prokuratury, bez podstawy prawnej Kiszczak przekazał w nim dowódcom "oddziałów zwartych" MO swe uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni przez te oddziały - co miało być podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i "Wujek".
Górnicy z "Wujka" zastrajkowali 13 grudnia 1981 r., domagając się m.in. zniesienia stanu wojennego i zwolnienia internowanych. 16 grudnia doszło do starć górników z zomowcami, którzy wdarli się na teren kopalni. Od ich strzałów na miejscu zginęło sześciu górników, siódmy zmarł kilka godzin później, a dwóch kolejnych - w styczniu 1982 roku.
Sprawę Kiszczaka wyłączono w 1993 r., z powodu złego stanu jego zdrowia, z katowickiego procesu zomowców.
Kiszczak, któremu grozi do 8 lat więzienia, nie przyznaje się do zarzutu. Twierdzi, że zakazał użycia broni w "Wujku", gdy zwracał się o to do niego szef MO na Śląsku oraz nakazał wycofanie MO i wojska z kopalni. Mówił, że strzały jednak padły, a milicjanci strzelali "spontanicznie, w obronie własnej".
Oskarżony powoływał się na dekret Rady Państwa z 12 grudnia o wprowadzeniu stanu wojennego, opublikowany w "Dzienniku Ustaw" z datą 14 grudnia. W rzeczywistości "Dziennik..." ukazał się 17 grudnia, a Kiszczak według oskarżenia przekroczył uprawnienia szefa resortu "wprowadzając przedwcześnie w fazę wykonawczą nieobowiązujące jeszcze uregulowania dekretu o stanie wojennym". Przed 1981 r. nie było przepisów regulujących zasady użycia broni przez oddziały MO. Prokuratura uważa, że gdyby nie ten szyfrogram, nie doszłoby do śmierci górników. Obrona twierdzi zaś, że ówczesny szef MO gen. Józef Bejm przekonał Kiszczaka, że wydanie szyfrogramu wystarcza, by uregulować zasady użycia broni przez oddziały MO.
Pierwszy proces Kiszczaka ruszył przed warszawskim SO w 1994 r. W 1996 r. SO uniewinnił go. W 2004 r. skazał na 2 lata więzienia w zawieszeniu. W 2008 r. SO umorzył sprawę z powodu przedawnienia. W 2011 r. ponownie go uniewinnił. Wszystkie te wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Przy ostatnim uniewinnieniu SO uznał, że nigdy nie wykazano, aby szyfrogram pozostawał w jakimkolwiek związku z decyzją o użyciu broni palnej w kopalni. Uchylając ten wyrok w listopadzie 2011 r., SA uznał, że "gdyby nie szyfrogram, to nie byłoby podstawy prawnej legalizującej wprowadzenie do kopalni jednostki specjalnej ZOMO".