Policja wstrzymała wycinkę drzew w centrum podwarszawskiego Pruszkowa. W tej sprawie interweniowali prawnicy i ekolodzy przypominając, że teren, na którym rozpoczął się wyrąb topoli i olch, należy do Warszawskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu.
Jak dowiedział się nasz reporter, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska złożyła zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niszczenia chronionych obiektów. Jeszcze dziś również może odbyć się też przesłuchanie właściciela działki, który rozpoczął wycinkę.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Wyrąb na działce tuż obok parku Potulickich od rana prowadził prywatny właściciel - mimo obecności policji, straży miejskiej i inspektora ochrony środowiska.
Wcześniej prawnik właścicieli działki zasłaniał się ustawą ministra środowiska Jana Szyszki. Stwierdził, że bierze na siebie wszelkie konsekwencje, ale zgodnie z nową ustawą właściciel ma prawo wycinać drzewa na swoim terenie. Nie działały nawet informacje, że to teren chroniony, wpisany do rejestru Mazowieckiego Parku Krajobrazowego.
Żadne sankcje karne, o których mówią inspektorzy wydziału ochrony środowiska, jego nie interesują. Na dziś on jest w stanie wziąć wszystko na siebie, tak informuje. Przystąpił do wycinki poszczególnych drzew - mówił wiceprezydent Pruszkowa Michał Landowski, który osobiście, na miejscu próbował powstrzymać wycinkę.
O komentarz dot. ustawy był dziś pytany w Porannej rozmowie w RMF FM Jarosław Kalinowski. Jak dobrze pamiętam, to ta ustawa trafiła do Sejmu jako poselski projekt 7 grudnia. Ukazał się druk, a 16 grudnia była w Sali Kolumnowej głosowana. No nie było szans na to, żeby to rzeczywiście skonsultować i wychwycić błędy wskazywane również na posiedzeniu komisji przez przedstawiciela Najwyższej Izby Kontroli. I niestety spełnił się scenariusz, że jest to niestety wykorzystywane. Jarosław Kaczyński sam przyznał, że to lobbowanie różnych firm. Intencja była dobra, natomiast finał, niestety, dramatyczny... - mówił europoseł. Gość Roberta Mazurka podkreślił: Naprawdę trzeba było się przyjrzeć, czy przypadkiem pod skórą nie drzemie jakiś diabeł, no i niestety jest. Jeżeli wczoraj widzimy, że kilka hektarów gdzieś tam koło Łeby pada lasu chronionego... Są to straszne rzeczy... Już nie mówię o warszawskich przypadkach z którymi też, o których też media szeroko informowały.
(mal)