Przepisy dot. wycinki drzew na prywatnych posesjach będą zmienione - zadeklarował prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas spotkania z warszawskimi i podwarszawskimi strukturami partii. Według uczestników spotkania, Kaczyński ostro skrytykował resort środowiska za regulacje w tej sprawie.
Od 1 stycznia obowiązują zliberalizowane przepisy dot. wycinki drzew na prywatnych posesjach. Zgodnie z nimi, właściciel nieruchomości może bez zezwolenia wyciąć drzewo na swojej działce - bez względu na jego obwód, jeśli nie jest to związane z działalnością gospodarczą. Projekt ustawy, który umożliwił te zmiany, został złożony w Sejmie przez grupę posłów PiS.
Temat, o którym informowaliśmy w poniedziałek w RMF FM i na RMF24.pl, pojawił się na spotkaniu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z warszawskimi i podwarszawskimi strukturami partii w siedzibie PiS przy ul. Nowogrodzkiej. W spotkaniu uczestniczyli m.in. szef MSWiA Mariusz Błaszczak, minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński, który jest szefem warszawskich struktur PiS, a także posłowie Jarosław Krajewski i Paweł Lisiecki.
Z relacji uczestników spotkania, z którymi rozmawiała Polska Agencja Prasowa, wynika, że Jarosław Kaczyński zapowiedział zmianę kontrowersyjnych przepisów.
Prezes powiedział, że jest przeciw tym rozwiązaniom i będzie ich zmiana. Stwierdził, że widać w tym prawie lobbing - poinformował warszawski polityk partii.
Minister środowiska Jan Szyszko pytany był w zeszłym tygodniu, czy jego zdaniem nowe przepisy nie wymykają się spod kontroli. Własność prywatna jest własnością prywatną. Ludzie nie tylko wycinają drzewa, ale i je sadzą (...) To jest prawo konstytucyjne, prawo własności: kto posadził, ma prawo wyciąć i dokładnie wie, co z tym drzewem ma zrobić - mówił.
Pytany natomiast o kwestię kontroli tego, czy wycinka nie następuje pod działalność gospodarczą (w takim przypadku pozwolenie na usunięcie drzewa jest niezbędne), Szyszko podkreślił, że kontrola w takich sprawach nie należy do państwa, ale do samorządu.
W rozmowie z RMF FM resort środowiska twierdził, że ustawa zlikwidowała fikcję urzędniczą: miała ona polegać na tym, że niemal zawsze, gdy ktoś prosił o zgodę na wycięcie drzewa, dostawał ją. Cały proces - jak przekonywał Paweł Mucha z resortu - nie miał więc sensu. 90-95 procent decyzji o usunięciu drzew kończyło się w niektórych samorządach zgodą na usunięcie - podkreślał Mucha w rozmowie z RMF FM.
Dodawał, że mimo głośnych przypadków wycinki drzew w Polsce i tak sadzi się ich więcej, niż wycina. Tych drzew cały czas nam przyrasta. (...) To jest proces, który trwa od wielu lat, to nie jest tak, że dzisiaj zaczęliśmy sadzić te drzewa - mówił.
Do końca ubiegłego roku pozwolenie na wycinkę nie było wymagane w przypadku drzew, których obwód pnia na wysokości 5 cm nie przekraczał 35 cm (w przypadku topoli, wierzb, kasztanowca zwyczajnego, klonu jesionolistnego, klonu srebrzystego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego) albo 25 cm (w przypadku pozostałych gatunków drzew).
Zmiany nastąpiły również w przypadku kwalifikacji krzewów, które można usunąć bez pozwolenia. Do końca 2016 roku można było usunąć takie krzewy, których wiek nie przekraczał 10 lat. Obecnie zezwolenie nie jest potrzebne, kiedy krzew bądź skupisko krzewów ma powierzchnię do 25 metrów kwadratowych.
Bez zezwolenia nie można usunąć pomników przyrody, ograniczenia dotyczą również parków krajobrazowych czy zieleni objętej ochroną konserwatorską.
Zliberalizowane przepisy budzą społeczne protesty. W poniedziałek przedstawiciele stowarzyszenia "Miasto Jest Nasze" przynieśli na skwer przed Urzędem Dzielnicy Śródmieście w Warszawie, na którym przeprowadzono wycinkę drzew, kartony, które ułożyli w napis: "Państwo z kartonu" i transparenty: "Polska w trocinach" i "Stop #LexSzyszko". Rzecznik stowarzyszenia Karol Perkowski mówił, że "rzeź drzew" na skwerze spowodowana jest w dużej mierze przez "ustawę ministra Szyszki", którą Perkowski ocenił jako szkodliwą z punktu widzenia społecznego. Tę ustawę jak najszybciej trzeba zablokować - przekonywał.
(e)