"Przed wyjazdem zostawiłem żonie pewne ślady. To było absolutnie kluczowe w odnalezieniu mnie" - zdradza w rozmowie z RMF FM Marcin Mamoń - dziennikarz, któremu udało się wydostać z rąk Al-Kaidy. Mamoń wraz z operatorem Tomaszem Głowackim zostali porwani w Syrii w połowie listopada. W niedziele obaj wrócili do kraju.
Jak mówił w rozmowie z naszym dziennikarzem Mamoń, dopiero teraz dowiaduje się, co tak naprawdę działo się w ciągu 6 tygodniu, gdy był w niewoli.
Będąc zamknięty w przeróżnych więzieniach czy dziuplach, jedynym źródłem informacji byli dla mnie ludzie z Al-Kaidy syryjskiej, którzy podawali nam informacje przeróżne i za każdym razem nie mogliśmy im wierzyć. Dopiero teraz, kiedy się okazuje, jak wiele osób na całym świecie było zaangażowanych w to, żebyśmy wyszli na wolność, rekonstruuję tę historię, która się wydarzyła - mówi.
Błąd popełniłem wtedy, gdy się okazało, że plan, który był układany przeze mnie i przez ludzi, z którymi współpracowałem się zmienił i ja nie zareagowałem na to, a tak naprawdę, kiedy plany się nagle zmieniają, należy się wycofać
Jak dodaje czas, gdy on i operator byli przetrzymywali, nie był dla nich łatwy. Były sytuacje, w których dowiadywaliśmy się, o czymś, co mogło powodować w nas pewne nadzieje, że wyjdziemy, że los się odmieni, ale później były długie dni, a czasem tygodnie, kiedy nic się nie działo i wtedy myśleliśmy o tym, że możemy tam być bardzo długo - mówi.
Mamoń zdradza również, że kluczowe w sprawie jego uwolnienia okazały się ślady, które zostawił żonie jeszcze przed wyjazdem do Syrii.
Ja przede wszystkim myślałem o swojej rodzinie, żonie, która zmusiła mnie, żebym jej zostawił pewne ślady, które okazały się kluczowe w odnalezieniu nas. Ja oczywiście te ślady - do momentu, kiedy było to możliwe - też usiłowałem jej wysłać i cały czas myślałem o tym, żeby ona dobrze zrozumiała to, co jej powiedziałem, żeby znalazła sposób, jak rozszyfrować całą układankę, w której się w pewnym momencie znalazłem. I kiedy człowiek wraca, to się okazuje, że żona dokładnie działała tak, jak ja marzyłem, żeby ona działała. To jest dla mnie fundamentalna sprawa - tłumaczy Mamoń.
Jak dodał ślady, które zostawił to przede wszystkim "najważniejsze kontakty". To była pewna lista osób, które mogą być z jednej strony odpowiedzialne za to, co się stało, a z drugiej strony mogą pomóc w tym, żeby mnie odnaleźć - mówił.
Mamoń chwalił również działanie polskich służb. Po raz pierwszy wiem, że przede wszystkim sprawdziły się też polskie służby. To jest dla mnie naprawdę bardzo optymistyczne, że nagle polskie służby - w które ja nigdy nie wierzyłem do końca - one zadziałały w sposób mega profesjonalny - dodał.
Dziennikarz zdradził również, że wie, że w pewnym momencie mógł się wycofać. Błąd popełniłem wtedy, gdy się okazało, że plan, który był układany przeze mnie i przez ludzi, z którymi współpracowałem się zmienił i ja nie zareagowałem na to, a tak naprawdę, kiedy plany się nagle zmieniają, należy się wycofać - dodaje.
Dziennikarz nie wyklucza jednak, że dalej będzie robił to, co dotychczas. Przypomnijmy - on i operator udali się do Syrii, by zrealizować zdjęcia do niezależnego filmu o samozwańczym Państwie Islamskim.
Cały czas myślę, czy robić to dalej czy nie. Teraz jest trudniej i to nie tylko dlatego, że lata lecą, ale też dlatego, że świat w którym funkcjonowałem tyle lat się coraz bardziej zamyka. Największym problemem w tym wszystkim jest to - zwłaszcza w Syrii, na Bliskim Wschodzie - że nie można ufać nikomu
Cały czas myślę, czy robić to dalej czy nie. Teraz jest trudniej i to nie tylko dlatego, że lata lecą, ale też dlatego, że świat w którym funkcjonowałem tyle lat się coraz bardziej zamyka. Największym problemem w tym wszystkim jest to - zwłaszcza w Syrii, na Bliskim Wschodzie - że nie można ufać nikomu - mówi.
Marcin Mamoń i Tomasz Głowacki zniknęli bez śladu w połowie listopada po przekroczeniu granicy z Turcją.
Informacja o porwaniu nie została upubliczniona ze względu na ich bezpieczeństwo. Nieznane też są okoliczności uwolnienia. Według mediów, doszło do tego 24 grudnia.
Wiadomo, że dziennikarze byli trzymani w więzieniu.
(abs)