„Najcudowniejsze jest obserwowanie przemian naszych beneficjentów" - mówi w rozmowie z RMF FM prezes fundacji Poland Business Run. Już 3 września w 8 polskich miastach wystartuje największy w naszym kraju sztafetowy bieg charytatywny. Celem jest pomoc osobom po amputacjach. „Stawiamy te osoby na nogi, a kiedy są już zrehabilitowane, to bardzo często są takim kołem zamachowym dla kolejnych osób” - dodaje Agnieszka Pleti.

REKLAMA

Paweł Pawłowski: Poland Business Run - ta impreza już na stałe wpisała się w kalendarze biegowe wielu zawodników. Przypomnijmy, od czego to wszystko się zaczęło?

Agnieszka Pleti: Zaczęło się od Krakowa i zaczęło się od tego, żeby bardzo prężnie podziałać, razem ze środowiskiem biznesowym zrobić coś dla osób potrzebujących, dla osób z niepełnosprawnością ruchową i po amputacji. I w ten sposób powstał pierwszy bieg, w którym wystartowało 750 osób, co nam się wydawało liczbą niewiarygodną. No i sytuacja potem się tak rozwinęła, że w tym momencie jesteśmy w ośmiu miastach.

No właśnie. Bieg odbywa się w kilku miastach. To są pewnie jakieś takie charakterystyczne miejsca. Jak w Krakowie na przykład, biegamy sobie po Plantach. Różne są też zapewne dystanse, w zależności od tras, od miejsca którędy one biegną.

Staramy się dopasowywać te trasy zawsze do naszej "krakowskiej mili", czyli do Plant, które mają 3,8 km. Oczywiście w różnych miastach to jest plus minus 200 metrów, ale w okolicy 4 kilometrów na jednego zawodnika w pięcioosobowej sztafecie ta trasa się zamyka. Biegniemy prześlicznymi miejscami. W Poznaniu w tym roku będziemy biegli na przykład wokół Warty, Wartostradą. Piękna trasa. Cudna. W Warszawie już jesteśmy na stale ulokowani w miejscu zwanym "warszawskim Mordorem". Cudne też zakamarki, po których bardzo chętnie osoby pracujące w korporacjach sobie biegają. Lublin jest naszym nowym miastem, też przepiękna trasa, która częściowo przebiega pod centrum konferencyjnym, częściowo przez park. Coś pięknego. Dla każdego coś miłego, ale absolutnie gwarantujemy, że doznania estetyczne są fantastyczne. A o wszystkich innych to już nawet nie muszę wspominać, bo pięcioosobowa rywalizacja powoduje w sztafetach, że ludzie mają swoje strategie. Kto pierwszy startuje, kto ostatni, żeby zamknąć się w odpowiednim wyniku. A dla nas wynikiem najcudowniejszym jest to, że możemy co roku, w coraz większej skali, wybiegać w największym biegu charytatywnym w Polsce pomoc dla naszych beneficjentów. W zeszłym roku pomogliśmy 69 osobom. W tym roku, już na ten moment, mamy 59 osób i 6 organizacji, którym pomożemy. Oczywiście ta sytuacja się będzie jeszcze zmieniała, bo jak pozbieramy środki z naszej akcji "Pomagam Bardziej", i one będą wiadome po biegu, będziemy mogli ogłosić kolejne osoby.

Wyjaśnijmy, na czym polega ta sztafeta i w jaki sposób pomagamy? Bo pomagamy nie tylko przez bieg, ale też przez akcję "Pomagam Bardziej".

Bieg jest sprawą podstawową, czyli każdy, kto zapisze się do naszego biegu, całe wpisowe jest przekazywane na naszych beneficjentów, stąd właśnie taka liczba osób. W trakcie realizacji projektu pomogliśmy już 139 osobom. Teraz mamy 6. edycję naszego wydarzenia, więc to już jest niezła rzesza osób i to jest jedna forma pomocy. Druga forma pomocy to jest nasza akcja "Pomagam Bardziej". Co miesiąc walczymy o żółtą koszulkę lidera - prawie jak w Tour de France. W tym roku zaprojektował ja pan Łukasz Jemioł. Co roku jakiś znany projektant nam pomaga przy tej akcji. Między sobą rywalizują firmy w tym, żeby zebrać jak najwięcej środków, wpłacić je na ten dodatkowy cel. Co miesiąc ogłaszamy kolejnego zwycięzcę, a teraz 3. września, będą zwycięzcy zwycięzców stawali na podium i odbierali swoje żółte koszulki.

Przejdźmy w takim razie do beneficjentów Poland Business Run. To są zawsze ludzie, których dotknęły ogromne tragedie, ale też są to osoby, które nie poddały się i walczą.

Walczą cały czas, a dla nas najcudowniejsze jest obserwowanie ich przemian. To znaczy, z jednej strony - jak już jesteśmy w stanie im pomóc i oni staną na nogi, bo dosłownie tak działamy, że dzięki państwu, dzięki wszystkim biegającym, dzięki wszystkim zaangażowanym wolontariuszom, stawiamy te osoby na nogi. Jak są zrehabilitowane, oprotezowane, to bardzo często są takim kołem zamachowym dla kolejnych osób, w związku z tym biegną i w tym roku w niektórych miastach nasi beneficjenci zeszłoroczni będą biegli, żeby pokazać, że identyfikują się i chcą pomóc kolejnym osobom. Oczywiście, czasami to jest przetruchtanie na granicach swoich możliwości, ale działają jak mogą. Dla nas obserwowanie tego, jak życie tych osób się zmienia dzięki pomocy państwa jest rzeczą absolutnie bezcenną. Bardzo często osoby, które widzą je po roku, dopytują, czy to są ci sami ludzie. Tak zmienia się wyraz twarzy - z takich zmęczonych, umęczonych życiem, w ludzi, w których tchnęła nadzieja. Oni do końca nie są w stanie uwierzyć, że zupełnie obcy ludzie dla anonimowych postaci, które są znane tylko z imienia i nazwiska, jakiegoś krótkiego opisu ich historii, są w stanie stanąć na starcie, zmobilizować się, dać z siebie dużo, żeby można było im pomóc i dla nas to jest coś najcudowniejszego, co całą tą machinę, w której są dziesiątki i setki wolontariuszy zaangażowanych, wprawia w ruch, bo to nie tylko wolontariusze, którzy w dniu wydarzenia nam pomagają, ale to cudowni ludzie z firm, którzy przez wiele miesięcy pomagają nam w realizacji tego projektu, bo projekt jest ogromny. Dzieje się w ośmiu miastach i żeby wszyscy byli szczęśliwi i biegli w takich ładnych organizacjach, potrzeba w to włożyć bardzo dużo pracy i to dzięki tym wolontariuszom i zaangażowaniu wielu firm się dzieje.

Z roku na rok pakiety startowe rozchodzą się coraz szybciej. W tym roku w Krakowie rozeszły się w oka mgnieniu.

Kraków jest na tej mapie ewenementem, bo jak wspomniałam stąd wszystko się zaczęło i tutaj już wrośliśmy, więc faktycznie 4 minuty 50 sekund - tyle trwało zapełnienie listy 5000 osób, więc jest to lekkie szaleństwo.

I na koniec, żeby zrozumieć fenomen tej imprezy. Warto pomagać, bo...?

Warto pomagać, bo pomaganie jest zaraźliwe. To możemy sobie powiedzieć po tych 6 latach. To zaraża ogromne firmy, którym się kłonimy. Zaraża tak samo małe miejsca, w których pracuje 5 osób i całe 5 osób z firmy staje na starcie i dla nas to jest najcudowniejsze, że duzi, mali, wszyscy łączą się w tym, żeby pomagać osobom, którym w życiu się nie powiodło, a dzięki nam może żyć się im lepiej.