"Polska potępia atak rakietowy na ludność cywilną na przedmieściach Damaszku, wyrażając najwyższe zaniepokojenie w związku z doniesieniami o możliwym użyciu tam broni chemicznej. Potwierdzenie tych oskarżeń świadczyłoby o nieakceptowanej kolejnej eskalacji konfliktu w Syrii, który pochłonął już ponad sto tysięcy ofiar" - taki komunikat wydało polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
"Pragniemy podkreślić, że użycie broni chemicznej przez którąkolwiek ze stron, bez względu na okoliczności, stanowiłoby pogwałcenie wszelkich norm prawa międzynarodowego" - czytamy dalej w komunikacie.
"Polska, jako Państwo - strona Konwencji o zakazie broni chemicznej, w pełni popiera działania podejmowane przez misję dochodzeniową ONZ oraz wzywa do zezwolenia inspektorom na pełny dostęp do miejsc domniemanego użycia broni chemicznej. Oczekujemy, że wszystkie strony konfliktu w Syrii będą ściśle współpracować z misją dochodzeniową ONZ, w celu szybkiego i pełnego wyjaśnienia ostatnich doniesień o użyciu broni chemicznej" - napisało polskie ministerstwo.
Były szef opozycyjnej Syryjskiej Koalicji Narodowej George Sabry twierdzi, że w atakach wojsk rządowych koło Damaszku zginęło 1300 osób. Źródła cytowane przez Reutera twierdzą, że wojska reżimowe użyły rakiet z głowicami z gazem (najprawdopodobniej sarinem) na przedmieściach Damaszku - Ain Tarma, Zemalka i Dżobar.
Syryjska telewizja zdementowała te informacje, cytując źródła rządowe.
Od niedzieli w Syrii przebywa 20-osobowa misja ONZ, która ma w trzech miejscach zweryfikować doniesienia o użyciu broni chemicznej w czasie syryjskiego konfliktu. Syryjski rząd zaprzeczał, by w walkach sięgał po taki arsenał. Twierdził jednocześnie, że broni chemicznej użyli rebelianci walczący z siłami prezydenta Baszara el-Asada.
(jad)