Reakcja na dyktatorskie działania reżimu Łukaszenki wobec Polaków na Białorusi jest najłagodniejsza z możliwych - to wypowiedź dla RMF Marka Bućki, byłego polskiego dyplomaty wydalonego dwa miesiące temu z Mińska.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych postanowiło sprowadzić do Warszawy polskiego ambasadora na Białorusi. To posunięcie oznacza znaczne ochłodzenie stosunków polsko-białoruskich.
Zdaniem Marka Bućki Polska powinna wydalić ambasadora Białorusi z Polski. Nie oznaczałoby to zerwania relacji z naszym wschodnim sąsiadem, ale byłoby to poważnym ostrzeżeniem dla Łukaszenki. Nie będzie więcej tak, że to on dyktuje tematy, narzuca reguły, a Polska później tylko reaguje. Pokazalibyśmy w ten sposób, że my potrafimy zareagować zdecydowanie, a czasem nawet ostrzej niż Łukaszenka tego oczekuje - mówi Bućko. Jednak tak się nie stało. Wiadomo od zawsze, że nasze polskie służby dyplomatyczne działają zbyt łagodnie i bardzo niezdecydowanie względem białoruskiego dyktatora. Jak dodaje Marek Bućko, skutki takiej polityki możemy obserwować. To rozzuchwaliło Łukaszenkę - dodaje Bućko.
Przykłady łagodnego traktowania białoruskiego dyktatora można było obserwować już w czerwcu 1996 roku, gdy Łukaszenka wyrzucił wszystkich europejskich dyplomatów z osiedla Drozdy. Wtedy wybuchł wielki międzynarodowy skandal. Polska i Unia wycofały swoich ambasadorów. Jednak na tym skończyło się całe zamieszanie. Gdy wszystko ucichło przedstawiciele europejskiej dyplomacji powrócili do Mińska, a Łukaszenka nadal urzęduje na Drozdach.