Nie milkną komentarze po niedzielnym napadzie na dzieci rosyjskich dyplomatów w Warszawie. Rosja uparcie doszukuje się w incydencie podtekstów politycznych, polska dyplomacja odrzuca te sugestie.
Chuligani są wszędzie, a w Polsce nigdy nic takiego mnie nie spotkało - mówili Rosjanie z Obwodu Kaliningradzkiego, których reporterka RMF pytała, co sądzą o warszawskim incydencie.
Większość Polaków i Rosjan, którzy obok siebie handlują na targowisku w Bartoszycach na Warmii, nie uważa, by istniała między nimi jakakolwiek wrogość. - Tu ludzie nie interesują się polityką - twierdzą. Posłuchaj:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
- Rosyjskie władze potrzebują wroga - uważa Bartosz Cichocki z Ośrodka Studiów Wschodnich. Jego zdaniem, im trudniej będzie władzom rosyjskim sprostać wewnętrznym wyzwaniom – gospodarczym czy społecznym, tym więcej takich zewnętrznych wrogów się będzie pojawiać. A Polska na wroga nadaje się doskonale, o czym świadczy fakt, że pobicie można wykorzystać jako argument popierający tezę, że jesteśmy krajem rusofobów.
Normalna przyjaźń na poziomie państw, lepsza atmosfera polityczna i nie byłoby prób podciągania tych wydarzeń pod coś więcej, niż incydent kryminalny – uważa korespondent gazety „Nowoje Wriemia”. Jego zdaniem, oba kraje nie są bez winy, a zachowanie Moskwy to w dużym stopniu odpowiedź na głośno wyrażane antyrosyjskie uprzedzenia niektórych polskich polityków.