Koniec z poborem do armii. Wojsko Polskie będzie w pełni zawodowe około 2012 r. – ogłosił w Kielcach prezydent Lech Kaczyński, w czasie pożegnania żołnierzy jadących na misję pokojową do Libanu.

REKLAMA

Zmiany w armii są konieczne. Reporter RMF FM Krzysztof Zasada usłyszał dziś ostrą diagnozę choroby toczącej wojsko. Trzeba wyciąć ten wrzód - tak pragnący zachować anonimowość urzędnik ministerstwa obrony nazwał Wojskowe Komendy Uzupełnień, które –wg niego – są w większości skorumpowane.

Będą to decyzje interesujące dla tych, którzy dzisiaj na zasadzie poboru służą w wojsku i tych, którzy mogą służyć na takiej zasadzie w przyszłości – mówił wcześniej minister obrony narodowej Radosław Sikorski. Według niego w ciągu trzech lat armia ma przejść na zawodowstwo, a wszyscy żołnierze mają być ochotnikami.

Ta decyzja może oznaczać, że Polska zamierza być jeszcze bardziej aktywna w międzynarodowych operacjach wojskowych - tak prezydencką zapowiedź komentuje generał Stanisław Koziej. Generał był wiceministrem obrony, ale odszedł z resortu po konflikcie dotyczącym m.in. uzawodowienia armii.

W rozmowie z reporterem RMF generał nie krył wielkiej satysfakcji. Przyznał jednak, że jest zaskoczony tempem realizacji tych planów. Sam optował, aby Polska miała armię zawodową za 6 lat. Tymczasem termin skrócił się dwukrotnie. Prezydent pokazał, że nasze wojska za granicą to jeden z priorytetów obronności – mówił Koziej: Po ocenie i analizie wynikło, że tej aktywności nie można realizować jeśli ma się armię z poboru. Tylko armia profesjonalna, zawodowa może zapewnić większe niż do tej pory możliwości polskie, realizacji różnych operacji i misji na arenie międzynarodowej. Były wiceminister dodał jednak, że szybsze wprowadzenie w Polsce armii zawodowej będzie bardzo dużo kosztowało.

Jeszcze kilka tygodni temu Lech Kaczyński opowiadał się za powszechnym poborem i 150- tysięczna armią, o 30 tysięcy żołnierzy większą od obecnej. Konsekwencją tego byłoby obowiązkowe przeszkolenie wojskowe dla większości młodych ludzi.